Biegł ile miał tylko
sił. Kochał trenować, chciał być najlepszy. Oddychał miarowo, prawię wcale się
nie pocił. Miał 17 lat, blond włosy i umięśnione ciało. Nazywał się Atasuke
Doi. Przede wszystkim uwielbiał samotność, ale nie mógł powiedzieć, że był samotny.
Miał przyjaciela, znajomych, mamę i siostrę….
Biegł przez plażę, a
chłodne powietrze muskało jego twarz. Właśnie robił dziesiąty kilometr, ale
uznał w pewnym momencie, że na dziś powinien już skończyć. Skierował się w
stronę domu, nie zamierzał jednak przestać biec. Gdy mijał park miejski, to
kontem oka zauważył mały błysk. Zaciekawił się tym, powoli i ostrożnie podszedł
do krzaków, z których wydobył się owy błysk i zobaczył kopertę. Koperta miała
napisany „X” w miejscu gdzie powinno widnieć imię i nazwisko odbiorcy. Nie
przejął się jednak kopertą, miał nadzieję, że będzie w krzakach coś innego, coś
bardziej ciekawego. Prawdopodobnie jakieś dzieci bawiły się w podchody i w
kopercie było jakieś zadanie. Znów zaczął biec do domu. Po jego głowie chodziły
tysiące myśli, przede wszystkim był na siebie zły, że był tak naiwny, że
podszedł do jakiegoś krzaka, z nadzieją, że to co błysnęło, to bardzo ciekawa
rzecz. Ta dziwna koperta jednak nie dawała mu spokoju, a jeśli tam były
pieniądze? A jeśli to był list z szantażem? Albo jakiś zakochany chłopak
wyznawał w nim uczucia jakiejś ładnej dziewczynie?
Gdy dotarł do domu,
to jego ciekawość prawię zniknęła. Dzień się już kończył. Chłopak otarł sobie
czoło wierzchem dłoni i westchnął, wiedział bowiem, że zaraz będzie miał
awanturę, za to, że zbyt długo trenował. Oczywiście tak jak przewidział , po
wejściu do domu przywitała go matka, bo ojca nie miał:
- Gdzieś ty był?!
- Biegałem.- poszedł do kuchni i otworzył lodówkę poszukując
czegoś do przegryzienia. Mama podążyła za nim.
- Dlaczego ty się tak przemęczasz?! Dziecko, niedługo
padniesz z wycieńczenia!
- Nie jestem zmęczony..- odparł spokojnie, wziął z lodówki
wodę i napił się kilka łyków.
- Jutro masz się zająć siostrą. Będę dłużej w pracy.
- Nie, ona jest już duża. I nie moja wina, że musisz zostać
dłużej w pracy, bo pieprzysz się tam z jakimś gachem.- odłożył wodę na miejsce
i zamknął z trzaskiem lodówkę. Czuł, że powiedział za dużo, ale nie miał
zamiaru się z tego wycofywać. Po prostu poszedł do pokoju. Usłyszał jeszcze jak
matka wydaję dźwięk zdenerwowania i oburzenia. Nie lubił się z nią kłócić, ale
czasem nie miał wyboru, ona go nie rozumiała.
Gdy tylko wszedł do
pokoju, to od razu ujrzał swoją siostrę leżącą na jego łóżku.
- Co ty tu robisz?- mruknął i usiadł na krześle.
- Nic… Atasuke, musisz mi pomóc.
- W jakiej rzeczy nie może sobie poradzić moja
trzynastoletnia siostra ze średnią 5.0?
Dziewczyna uśmiechnęła się.
- Pewien chłopak mi dokucza i…
Brat przerwał jej:
- Eri spokojnie, zajmę się nim. A teraz proszę cię o wyjście
z mojego pokoju.
Dziewczyna podniosła się i cmoknęła brata w policzek,
następnie ruszyła do wyjścia. Lecz jeszcze przystanęła w drzwiach:
- Przyszło coś do ciebie, jakaś dziwna koperta jest…
- Gdzie leży?
- Na twoim biurku.- szerzej się uśmiechnęła i wyszła.
Atasuke spojrzał na mebel. Faktycznie, oprócz zeszytów i
notatek z lekcji, leżała tam taka sama koperta jaką widział w parku. Powoli ją
podniósł i otworzył, kartka która była w środku, była kompletnie pusta, lecz
oprócz tajemniczej kartki, w kopercie był też kawałek jakiegoś dziwnego
tworzywa. Nie było to drewno, nie plastik i na pewno też nie był to metal.
Atasuke przyjrzał się temu dokładnie. Po co ktoś miałby mu dawać kawałek
jakiegoś białego śmiecia? Trochę się zdenerwował, bo ktoś zrobił mu idiotyczny
żart. Odłożył kopertę i element „czegoś” z powrotem na biurko. Nic mu się już
nie chciało. Tak nagle stał się bardzo zmęczony. Ziewnął i położył się na
łóżku, które pachniało perfumami jego siostry. Lubił ten zapach, w końcu sam je
jej kupił, w sumie to nawet bardziej kochał siostrę niż matkę. Bo Eri go
rozumiała i nawzajem sobie pomagali.
Zapadła grobowa
cisza, nie było słychać dosłownie niczego, żadnych szmerów, stukotów, a nawet
własnych myśli nie dało się usłyszeć. Atasuke przeszedł zimny dreszcz po
plecach. Do jego pokoju wszedł jakiś mężczyzna. Wyglądał na może 50 lat, włosy
powoli zaczynały mu siwieć. Ubrany był w jakiś długi biały płaszcz, a do pasa
miał przywiązany dość masywny i długi tasak. Przypominający trochę, bardzo szeroki
miecz. Mężczyzna wyglądał groźnie, ale nie dało się ukryć, że komizmu też mu
nie brakowało. Chłopak chciał się podnieść, coś powiedzieć, krzyknąć, zagrozić
czy chociażby zbluźnić. Ale nie mógł! Jakaś dziwna siła trzymała go w łóżku i
nie pozwalała wypowiedzieć ani jednego słowa. Zaczął panikować, bał się, że
zginie. Jak w ogóle ten facet tu wszedł niezauważony? Istota wzięła z biurka
ten kawałek „czegoś” i rzuciła Atasuke na brzuch. Ten drgnął i poczuł, że z
tego co leżało teraz na jego brzuchu wypływa jakaś dziwna energia. Była to
potężna moc, która przenikała do jego ciała, wręcz go oplatała chcąc jakby nim
zawładnąć lub go uwięzić. Mężczyzna uśmiechnął się:
- Dobrze, dobrze… Bardzo dobrze.
Nieznajomy usiadł na
krześle i wpatrywał się w Atasuke który zmagał się z opętaniem przez dziwną
siłę. Chłopak definitywnie przegrywał.
- Czego się boisz?- spytał nieznajomy.
- Co to jest! Co ty mi robisz?!- krzyknął nagle, bo odzyskał
możliwość mówienia.
- Ja ci nic nie robię, to Waru..
- Co do cholery?! Kim ty jesteś?
- Jestem Hiro i jestem Shinigami, który zasiada w radzie
siedmiu.
- Gówno mnie to. Co ja mam z tym wspólnego?!
- Albowiem to, że właśnie Waru cię zaakceptował i zostajesz
Senshinoshi.
- Bogiem śmierci?!
- Nie, nie myl z Shinigami. Senshinoshi to wojownicy
śmierci.
Atasuke poczuł, że ten Waru nim zawładnął, na jego brzuchu
już nie było kawałka „czegoś” tylko cała maska. Była ona biała, miała
wyrzeźbiony groźny i niecny uśmiech, a przez oczy przechodziły trzy czerwone
kreski, tak jakby jakieś zwierze udrapnęło maskę. Chłopak mógł się już ruszać.
Zdjął maskę z brzucha i rzucił na podłogę. Sam usiadł po turecku.
- Zabieraj się stąd.- mruknął.
- Nie ma już odwrotu, zostałeś Sensinoshi, zostałeś częścią
Waru, najpotężniejszego boga. Dzięki tej masce zmieniasz się w wojownika
śmierci. Możesz z nią mieć problemy, ale się nie przejmuj, po prostu łap
kawałki.- wstał- Ja już idę, uważaj na Akushi, masz ich pokonać, wszystkich.
- Pojebało cię?! Nikogo nie będę pokonywał.
Hiro się uśmiechnął i znikł. Atasuke spojrzał na maskę która
leżała na podłodze.
- Będę miał kłopoty…--------
Wiem, że zalatuje to trochę bleach'em, ale mam nadzieję, że się podobało, następne rozdziały już w krótce :)
Komentujcie i oceniajcie :)
Powiem, że niezbyt przepadam za tego typu historiami, ale ta przypadła mi do gustu. Masz ciekawy styl pisania, i ani na chwilkę nie przynudzasz, aczkolwiek trochę trudno mi połapać się w tych wszystkich imionach i nazwach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;)