Oboje
przespali cały dzień, co jakiś czas rzucali się na boki i łapali się za brzuch.
W końcu pod wieczór Atasuke zerwał się z łóżka z bólem brzucha.
- O matko! Kaz!- zaczął go szturchać.- Ja chyba zaraz…
Podniósł się i pobiegł do łazienki zwymiotować. Wymiotował
samą krwią, czuł się jakby miał zaraz wypluć flaki. W chwili odpoczynku między
seriami, oparł się o ścianę i zaczął ciężko dyszeć. Wszystko go w środku
bolało, a głowa to aż mu pękała. Usłyszał kroki i nagle do łazienki wleciał
Kaz, też zwymiotował samą krwią. Usiadł obok wojownika i też ciężko dyszał.
- Co nam jest?- jęknął.
- Nie wiem, ale cholernie boli…
Do łazienki weszła Eri i zasłoniła usta widząc w jakim
stanie są chłopcy.
- Mamoooo!!!!- krzyknęła.
Atasuke nawet nie zdążył zareagować gdy jego matka
przyleciała na górę panikując. Jego zdaniem nie musiała o niczym wiedzieć. Gdy
kobieta weszła do łazienki nie mogła uwierzyć własnym oczom, jej syn i
przyjaciel siedzieli bladzi na podłodze z resztkami krwi na twarzy, widziała,
że cierpieli:
- O Boże co wam jest?!
At złapał się za brzuch:
- Jest nam tylko niedobrze, zaraz przejdzie.
Chciał być wiarygodny ale znów zwymiotował.
- Przecież to krew!- w oczach matki pojawiły się łzy.-
Dzwonię po karetkę!
- Nie!- krzyknął Kaz.- Zaraz nam przejdzie, chcemy tylko
mięty.- dodał ciszej.
- Dobrze, zrobię mięty i zmierzę wam temperaturę, Eri zanieś
do pokoju Atasuke dwie miski i pomóż im tam iść.
Eri przytaknęła, a matka pobiegła do kuchni.
- Powiedzcie prawdę, co się dzieje?
- Akushi, to chyba przez nią.- jęknął At idąc do pokoju, za
nim sunął Kaz.
Dziewczyna i zdychający
chłopcy w końcu dotarli do pokoju. Kaz od razu zwalił się na podłogę i włożył głowę
do miski, tak na wszelki wypadek, gdyby miało się coś zbliżyć. At leżał na
łóżku, czuł się coraz gorzej, miał gorączkę i brzuch go bolał, ale bolał go
tak, że miał wrażenie, że mu się coś tam zagnieździło, na przykład jakiś obcy
czy predator, albo inne glizdy. Krótko mówiąc, chciał wypluć wszystkie flaki by
mu ulżyło, zresztą Kaz też tego pragnął.
Minęła godzina, a im
się tylko pogorszyło, oboje byli rozpaleni, spoceni, a Kaz to w ogóle już
stracił przytomność, wojownik zaś ledwo się trzymał na krawędzi zamknięcia
oczu, a trwania w rzeczywistości, jednak jego umysł był jak najbardziej przytomny. Myślał, ciągle
myślał, o wszystkim, po pierwsze wiedział, że umierają i, że to wszystko przez
krzyk tej baby. Po drugie jego matka panikowała jak nigdy (nie dziwił się jej),
biegała z pokoju do pokoju przynosząc coraz to nowsze leki i herbatki. Po
trzecie Eri, dziewczyna przepłakała jakieś dziesięć minut i zabrała się za czytanie
księgi w celu wyszukania potrzebnych informacji. No i po czwarte, Kaz padł,
miał wielką ochotę sprawdzić czy żyje, ale nie mógł się ruszyć, do przewidzenia
było to, że on straci przytomność pierwszy, w końcu jest od niego słabszy. W
pewnym momencie Eri zamknęła książkę i rzuciła nią o ścianę, strasząc przy tym
Atasuke:
- Tu nic nie ma!- rozpłakała się i położyła obok brata
wtulając się w jego rękę. Była taka zimna..- Ja nie chcę byście umarli!
Sensinoshi chciał ją mocniej przytulić, uśmiechnąć się i powiedzieć,
że nic im nie będzie, ale zdołał wybełkotać tylko niewyraźne „nic”. Chwilę
milczenia, którą zagłuszał tylko ciężki oddech Atasuke przerwały otwierające
się z hukiem drzwi. Oboje spojrzeli w ich stronę i oboje nie mogli uwierzyć w
to co tam stoi. Stał tam dosyć wysoki chłopak, w podartym szarym płaszczu,
różowych włosach i zwęglonej mordzie, a w dłoni miał bukiecik kwiatków,
drobnych goździków.
- Terion?! Ty żyjesz?!- Eri krzyknęła, nie wiedziała co o
tym myśleć, czy Różowy ich zaatakuje, czy może pomoże?
Akushi obejrzał się dokładnie dokoła.
- Chyba żyję, chociaż stwierdzam brak majtek… A nie
zapomniałem ich założyć… Czyli, że jest wszystko ok. A im co?- wskazał na
chłopców.
- Walczy…- At tak bardzo chciał odpowiedzieć, tak bardzo
cieszył się, że ten pedał żyje.
- Walczył z szóstą i oboje ucierpieli.- Eri dokończyła.
- Oooo… Vivien i jej zabójczy głosik… Wiesz, że oni zaraz
umrą?
- No co ty? Co zrobić by NIE umarli?!
- Spokojnie, spokojnie- Terion zaczął machać rękami.- Zajmie
się tym.
Uśmiechnął się i podszedł do Kaza, ukucnął obok niego i
przyłożył rękę do piersi. W jednej chwili z jego dłoni do ciała chłopaka
przelała się niebieska energia. Kaz jęknął i otworzył oczy:
- Oooo rower…
- Jaki rower?- Terion zrobił zdziwioną minę.
- Bo pedał.- Kaz zaczął się strasznie śmiać, a różowy razem
z nim, bo chyba nie zrozumiał o co chodzi.
- Bardzo śmieszne, ale tutaj jest też At!- krzyknęła Eri.
Kaz usiadł i oparł się o biurko, tak nagle poczuł się
lepiej, nic go nie bolało, czuł się wypoczęty i w ogóle jak nowo narodzony.
Akushi zepchnął dziewczynę z łóżka i usiadł na jej miejscu pochylając się nad
wojownikiem. Zrobił to co u Kaza, przyłożył rękę do jego piersi i też przelał
energię, potem uśmiechnął się do niego szeroko i wywalił język na wierzch.
- Dziękuję ci.- zaśmiał się i spadł na podłogę.- Ło kurwa
ale śliskie.
Atasuke poczuł wielką ulgę, usiadł i przetarł dłonią twarz.
- Musiałeś mnie obślinić?
- Chyba będę miał guza na tyłku… Tęskniliście za waszym
kochanym Terionkiem?
- A właśnie, pytanie pierwsze… Jesteś dobry czy zły?- Eri
pogroziła mu palcem.
- Jestem po waszej stronie, Nie jestem już Akushi.-
uśmiechnął się.- Skoro Akushi przeprosił to znaczy, że chce się zmienić. Teraz
jestem w waszej drużynie.
W pewnym sensie
Atasuke bardzo się z tego cieszył, chciał skakać nawet z radości, bo ten różowy
żyje, jeszcze fajniejsze było to, że stał się dobry, pewnie teraz się do nich
przyczepi i będzie za nimi łaził, to chyba lepiej, niż by miał się stać znów
zły. Zawsze przyda się ktoś zaufany do walki ze wspólnym rogiem.
- Ale moc ci została…- Kaz zrobił minę jakby zaraz miał
znaleźć mordercę.
- Bo ona zawsze zostaje czekoladko.. Jestem głodny, ktoś mi
zrobi kanapkę? I pożyczy majtki?
Atasuke już miał coś odpowiedzieć, ale usłyszał jak jego
matka wchodzi na piętro i kieruję się do jego pokoju, zerwał się z łóżka i
wziął Różowego za fraki, otworzył szafę i wepchnął go tam, dodając, by siedział
cicho. Do pokoju weszła Mari, zdziwiła się na widok chichrającego się Kaza,
Atasuke trzymającego drzwi szafy i Eri, która przechodziła chyba załamanie wewnętrzne
z powodu czyjejś głupoty. Jeszcze bardziej zdziwił ją fakt, że chłopcy są już
cali i zdrowi.
- Nic wam nie jest?!
- Nie.- wypalił At.- Twoje herbatki czynią cuda mamo.
- Dupa nie herbatki! Do łóżka ale już!- zaczęła machać
rękoma.
- Ale nic nam nie jest pani D.- Kaz starał przestać się
śmiać.
- A ty z czego się śmiejesz jak głupi do sera? Przecież wy
zdychaliście!
- Ale są już zdrowi mamo, sama zobacz.- Eri chyba w końcu się
pozbierała.
Kobieta podeszła do Kaza i sprawdziła mu czoło, było zimne,
jej syna zresztą też. Nie mogła uwierzyć, tak nagle ozdrowieli? Złapała się za głowę
i zaczęła nią machać przecząco.
- Ja się chyba położę.- mruknęła i wyszła.
Atasuke puścił drzwi i z szafy wyturlał się Różowy szczerząc
się dziwnie.
- W twojej szafie ładnie pachnie.
Nastała chwila ciszy, którą po chwili przerwała Eri
próbująca nie wybuchnąć śmiechem.
- Terion, gdzie zamierzasz spać?
Chłopak wzruszył ramionami.
- Coś się wymyśli.
Atasuke usiadł na łóżku i zaczął masować sobie skronie. Sam nie
mógł uwierzyć w to, że chce to powiedzieć.
- Możesz spać u mnie. W szafie.
Były Akushi podniósł ręce do góry i zaczął krzyczeć „Łiiiii!!!”,
dostał jednak w łeb od Kaza, by nie krzyczał jak jakaś małpa, bo zaraz matka
przyjdzie i będzie awantura jakich mało. Potem jeszcze jakiś czas rozmawiali i
śmiali się razem, nikt nie ruszył się nawet z miejsca, Eri zasnęła z głową na
kolanach brata, Terion obśliniał ramię Kaza, Akushi też przecież muszą spać. Niestety,
wojownik i jego przyjaciel nie mogli zasnąć, byli całkowicie wypoczęci, a
skazani na nie ruszanie się z miejsca, rozmawiali całą noc, o wszystkim.
-----------------------
Szkoła sie zaczęła -,-
To bardzo zła wiadomość.
Doszłam do wniosku, że nie umiem pisać długich rozdziałów, no, chyba, że mam jakąś wielką wenę... Musicie wytrwać jakoś z takimi rozdziałami jakie są, trudno. XD
Mordki wy moje :)
-----------------------
Szkoła sie zaczęła -,-
To bardzo zła wiadomość.
Doszłam do wniosku, że nie umiem pisać długich rozdziałów, no, chyba, że mam jakąś wielką wenę... Musicie wytrwać jakoś z takimi rozdziałami jakie są, trudno. XD
Mordki wy moje :)
Ta akcja z tym rowerem.. nie wytrzymałam i śmiałam się z kilka minut przez to.. xD
OdpowiedzUsuńI jest, jest, Terion, mój skarb! Chodź zaczynam przyzwyczajać się do myśli, że najbardziej lubię pierwszego.. co nie umniejsza wspaniałości Teriona! (oczywiście) XD :3
Mi takie rozdziały na razie starczają. Dopóki są ciekawe, możesz pisać tak krótko jak chcesz XD.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że są ciekawe i ci się nie nudzą :D
UsuńTo dla mnie wielkie wsparcie i zachęcenie do dalszego pisania :)
Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger.
OdpowiedzUsuńHah bardzo ciekawe, napisz więcej! ;) Przy tym rowerze się zaśmiałam, że nie omal obudziłam rodziców, którzy spali.
OdpowiedzUsuń