Od śmierci Różowego minął jakiś tydzień, w tym czasie Atasuke bardzo dużo trenował i siedział w domu z powodu kary. On i Kaz naprawili ścianę, ale oczywiście przy naprawianiu musieli się wygłupiać i teraz muszą naprawić kolejną ścianę. Eri nie wspominała już wcale o chłopcu, który jej dokucza, gdy wracała do domu to od razu biegła na górę i czytała książkę o Shinigami i Akushi. Atasuke ostatnio też coraz mniej kłócił się z matką. Wszystko wyglądało pięknie i ładnie dopóki nie nadszedł ten dzień.
Sobota rano, była zła
pogoda, deszcz lał jak z cebra. Kaz przyszedł do swojego przyjaciela z
genialnym planem:
- Oi! At! Rusz tu swoją dupę!- krzyknął w wejściu.
- Kaz! Nie drzyj się jak stare gacie!- skarciła go mama Atasuke
oglądająca telewizję.- Idź do niego na górę.
- Nie da rady pani D, jestem cały mokry, pada jak nie wiem
co.
- To gdzie ty z nim chcesz iść, on ma karę!
- Spokojnie, pójdziemy tylko do ogródka..
Usłyszał westchnienie.
- A tylko się przeziębcie to obojgu będę wsadzać czopki w
dupy.
Kaz się zaśmiał, ale nie zdążył odpowiedzieć bo Atasuke
zszedł po schodach. Już wczoraj umawiali się na jakiś trening specjalny, ale At
nie wiedział dokładnie o co chodzi. Założył kurtkę na plecy i wyszli na dwór.
Kaz miał ze sobą puszkę i deskę. Położył je na trawie, tak, że deska leżała na
puszce:
- Właź na to.
- Po co?
- To trening na to, byś umiał się skupić na wielu rzeczach
na raz.
- No dobra…- mruknął z niechęcią i wlazł na deskę.
Atasuke czuł się jak
na desce surfingowej, albo nawet lepiej, musiał się nieźle skupić by nie stracić
równowagi, stał na tym może pięć minut gdy coś ciężkiego go uderzyło i upadł na
mokrą trawę. To coś leżało obok niego całe rozwalone, a Kaz nie mógł wytrzymać
ze śmiechu:
- Mówiłem że masz się skupić na wielu rzeczach!- powiedział
przez śmiech.
- Nie spodziewałem się, że rzucisz we mnie arbuzem!
- Hahahaha! O Boże nie mogę wytrzymać!
Atasuke zgarnął większy kawałek połamanego arbuza i rzucił w
przyjaciela, Kaz dostał w głowę i też upadł. Teraz oboje turlali się ze
śmiechu.
- Właź z powrotem na to.
- O nie, nie pozwolę rzucać w siebie owocami.
- To jaki masz lepszy pomysł na trening?
Nie miał pomysłu, niby trenował dużo, ale nie miał pojęcia
czy te treningi mu coś pomogą. Czasem zmieniał się w Sensinoshi i trenował w
lesie na jakiś drzewach, dzięki temu wymyślił trzy techniki, ale czy były
mocne? Według niego tak. Ale nie miał bladego pojęcia czy zrobią krzywdę
jakiemuś Akushi’emu. Podniósł się i otrzepał, chociaż to nie dało większych
rezultatów, był cały mokry, ubłocony i w kawałkach arbuza.
- Kaz, będziesz mi prał ciuchy do cholery.
Kaz też się podniósł:
- Co ja mam powiedzieć?- wypiął się do przyjaciela pokazując
zadek.- Całą dupę mam brudną! Właź na tą deskę.- wskazał swój wynalazek.
- O nie, nie. Wymyśl coś lepszego.
Kaz westchnął jak stary cap któremu nie smakuje to co
właśnie dostał do jedzenia, a potem podrapał się po głowie:
- Too może zmień się i dopiero wtedy na to wejdź? Owoce
będziesz ciąć mieczem.
Atasuke zastanowił się chwilę, to nie był aż tak głupi
pomysł, potrenowałby, a z pokrojonych owoców można by było zrobić sałatkę…
Tylko był jeden problem, jego matka Mari mogła go zauważyć, a wtedy… Nawet nie
chciał myśleć co by się wtedy stało. Byłaby apokalipsa lub trzecia wojna
światowa. Na pewno kazałaby jakimś cudem zwrócić maskę i przeprosić za kłopoty.
Te matki czasem myślały tak prymitywnie…
- Nie mogę, bo matka zobaczy.- zrobił minę w stylu „Kaz,
śmierdzisz”.
- Powiedziałem jej, że będziemy w ogródku, to może chodźmy
do twojego pokoju…- zrobił minę w stylu „Sam śmierdzisz idioto”.
Nagle zerwał się bardzo silny wiatr, a deszcz stał się
gęstszy i zimniejszy. Zdezorientowani chłopcy myśleli tylko i wyłącznie o
ucieczce na ganek, ale usłyszeli przeraźliwy kobiecy rechot:
- Nie tak szybko kociaki.
Oboje odwrócili się i ujrzeli w powietrzu dziewczynę, miała
może dwadzieścia lat i burzę czerwonych włosów. Była ubrana w skąpą szarą sukienkę,
pończochy i połyskujące buciki, a na dłoni miała wytatuowaną cyfrę 6. Na jej
twarzy widniał wielki uśmiech, a w ręku dzierżyła jakby wielką igłę.
Kaz wywiesił język
do samego pasa, a jego serce mocniej zabiło:
- Ale laska! Zakochałem się! Piękna! Jestem twoim księciem,
a ty mą księżniczką!- krzyczał.
Akushi zachichotała i rzuciła w nich swoją igłą. Broń z wielkim
impetem wbiła się w ziemię, z daleka mogłoby się wydawać, że jest ona dosyć
mała i lekka, z bliska zaś było widać że jest ciężka, masywna, wielka i
oczywiście bardzo ostra. Chłopcy z wielką zwinnością uniknęli ciosu. Dziewczyna
wyciągnęła rękę przed siebie i igła wróciła do jej dłoni.
- Następny Akushi…- mruknął At i pobiegł po swoją maskę
która leżała na ganku, wychodząc na dwór z Kazem położył ją tam, tak na wszelki
wypadek.
Atasuke założył maskę
i efektownie zmienił się w Sensinoshi.
Uniósł się nad
ziemię ignorując krzyki Kaza (Zostaw ją! Nie krzywdź tej pięknej istoty!) i
mając nadzieję, że jego matka niczego nie zauważy. Dziewczyna oglądała to
wszystko z wielkim rozbawieniem, to właśnie z tym pajacem miała walczyć?
Atasuke nie miał zamiaru cackać się z tą babą, gdy znalazł się naprzeciwko niej machnął parę razy
kataną, tworząc czarne smugi. Dziewczyna jednak zwinnie je ominęła i zaczęła
się śmiać. Jej piskliwy głosik działał na nerwy chłopakowi, podleciał do niej
bliżej i zamachnął się by odciąć jej rękę. Akushi zablokowała ostrze swoją
igłą.
- Żeby atakować kobietę? Wiesz ty co… Nie ładnie.
Pod maską Sensinoshi pojawił się łobuzerski uśmieszek, to
właśnie planował. Z miecza wręcz wylała się energia, czarne macki oplotły
kobietę i zaczęły ją ściskać. Dziewczyna najpierw spanikowała, potem jednak zaczęła
przeraźliwie piszczeć.
Chłopak poczuł jak
pulsuje mu mózg, czuł się jakby ktoś wkładał mu do uszu tysiące igieł. Skulił
się i zasłonił głowę rękoma, dlaczego ta baba nie przestawała piszczeć?
Przecież już ją puścił. Niech ona zamknie tą mordę. Wtedy nastała cisza i coś
go uderzyło z taką siłą, że poleciał do tyłu zatrzymując się dopiero na
drzewie, które rosło w jego ogródku. Atasuke potrząsnął głową by zaczął widzieć
normalnie i spojrzał się w górę.
- Mam nadzieję, że drzewo się nie złamie, bo matka mnie
zabije…
I wtedy usłyszał świst i w ostatniej chwili uskoczył
unikając potężnej igły czerwonowłosej, jej broń przebiła drzewo na wylot. Wojownik
skorzystał na tym, że jego przeciwniczka stara się wyciągnąć broń i ponownie
uderzył. Obrócił się parę razy i efektownie uderzył w kobietę czarną kulą.
Dziewczyna znów zaczęła piszczeć, jednak jej twarz bardziej się przy tym
rozciągnęła. Atasuke znów się skulił.
- Cholera jasna!- krzyknął i poczuł, że leci w dół, a Akushi
go dusi.
Jednak kobieta była od niego drobniejsza i z łatwością
rzucił ją tak, że poleciała co najmniej 20 metrów od niego. Kaz
podczas tej przepychanki przeczołgał się na ganek i obrał sobie pomarańcze. Co
jakiś czas pokrzykiwał, że Atasuke to gnój itd, ale w skupieniu oglądał walkę.
Sensinoshi podniósł się czym prędzej i
podbiegł do czerwonowłosej, zamachnął się i wbił jej katanę w nogę. Czarna
energia wlała się do organizmu dziewczyny, powoli rozrywając jej ciało. Od
teraz nie będzie żałował. Na pewno.
Szósta machała
rękoma, wiła się i piszczała, udało jej się kopnąć Atasuke i ten odleciał na
jakiś kawałek. Czuła ogromny ból, a z ust i oczu wylewała jej się moc tego
chłopaka. Wyjęła katanę ze swojej nogi i rzuciła ją daleko od siebie. Z trudem
się podniosła i sięgnęła po swojego asa, otworzyła swoją buzię jak najbardziej
mogła i zaczęła krzyczeć, niewyobrażalny pisk kuł ciało jak piła mechaniczna.
Atasuke padł na
ziemię i zaczął zwijać się z bólu, wiedział, że długo nie utrzyma maski w
całości, więc musiał coś zrobić, tylko co? Zawsze gdy łapał tą babę ta
zaczynała piszczeć i on ją puszczał, musiał ją więc jakoś zatkać, tylko jak? Przecież
nie może się nawet ruszyć, ten krzyk rozsadzał mu czaszkę, samemu zachciało mu
się krzyczeć. Z trudem spojrzał na ganek na którym kulił się Kaz, nie mógł do
niego krzyknąć, bo by go nawet nie usłyszał. Zaczął się więc czołgać, powoli,
do celu który sobie wybrał. Gdy szósta zobaczyła, że wojownik się czołga,
zaczęła krzyczeć jeszcze głośniej. Atasuke jednak się nie poddawał, brnął
dalej. Potrzebował tego, bo jeśli nie to, to ten krzyk rozsadzi go od środka,
tak jak to on próbował z tą dziewczyną. Już czuł jak mu krew do ust napływa.
Dotarł do ganku i podciągnął się na stopień, gdy znalazł się na drewnianej
podłodze zaczął ciężko dyszeć, już był tak niedaleko…
W końcu doczołgał się do tego skarbu, ma go w rękach, trzyma
go! Ale co dalej, jak nim rzucić?! Trzeba użyć ostatków sił. Podpierając się o
belkę uniósł się i wycelował. Raz kozie śmierć. Przelał całą swoją siłę w ręce
i cisnął skarbem, który ma przynieść chwałę światu. Skarb leciał, leciał i
doleciał, trafił prosto w cel. Wygrana.
Kobieta zaczęła
krztusić się arbuzem, a z oczu leciały jej łzy. Trzymała się za szyję i
kaszlała, a przynajmniej próbowała.
W końcu ta cholera
przestała krzyczeć, Atasuke poczuł ulgę, a po uldze przyszedł ból, bolały go
wszystkie flaki i głowa, ale to jeszcze nie był koniec. Zrobił kulę energii i cisnął
nią w Akushi, widocznie siła pocisku była tak duża, że dziewczyna wypluła
arbuza i opadła na ziemię. Wtedy maska chłopaka pękła, a on opadł na podłogę,
dyskretnie zgarnął jeden kawałek i schował do kieszeni.
Nie mogła teraz
walczyć, była bezsilna, jedynie co pozostało to ucieczka. Przywołała swoją
igłę, która nadal była wbita w drzewo i zniknęła. Tak, jakby wcale jej tu nie
było.
Kaz pomachał głową
by dudnienie w uszach ustało, ta kobieta była darem od boga, ale głos miała
szatański, położył się i przeturlał do przyjaciela.
- Żyjesz?- mruknął.
W odpowiedzi usłyszał kaszel i jęczenie:
- Wszystko mnie boli…
- To miała być moja żona, a ty ją zabiłeś.
- Gówno nie żona, minuty byś pewnie z nią nie wytrzymał.
- At?
- Czego?
- Kocham cię, wiesz? Jak brata.
- Ta… Ja ciebie też, chociaż od dziś chyba będę wielbił
arbuzy.
Zaśmiali się i chwiejnie zaczęli podnosić.
- O stary, ja dzisiaj do domu nie dojdę…
- Możesz nocować u mnie, jutro jest niedziela..
Atasuke złapał się jedną ręką za plecy, a drugą za brzuch.
Wyglądał jak stary dziadek. Gdy weszli do domu to od razu przywitał ich krzyk
matki, pytała się co robili, że są tak brudni i mokrzy, dlaczego słyszała
jakieś dziecięce piski, dlaczego Atasuke wygląda jak stary dziad i ogólnie
darła się na nich jak łysa małpa do banana. Chłopcy po wysłuchaniu tych
wszystkich lamentów, poczłapali na górę, oboje byli obolali i półprzytomni. Od
razu rzucili się na łóżko i poszli spać.
Szedł powoli ciemnym korytarzem w którym wiało chłodem. Co
chwila słyszał śmiechy swoich podwładnych, to było żałosne. Za nic nie rozumiał
z czego można się śmiać, w tym zasranym życiu. Szedł właśnie do sali w której
uwielbiał przebywać, było tam cicho i spokojnie, można było się odprężyć. Szary
płaszcz ciągnął się za nim po ziemi, a przy pasie miał masywny miecz. Znów
usłyszał śmiech. To naprawdę było żałosne. Westchnął i przyspieszył kroku, ale
wtedy natknął się na nią. Leżała przy ścianie i ciężko oddychała, była wręcz na
przepaści, umierała, powoli i w agoniach. Podszedł do niej i ukucnął. Nawet się
nie uśmiechnął, jego twarz choć przystojna, pozostawała cały czas obojętna i
poważna.
- Co tu robisz?- mruknął.
Vivien, bo tak miała na imię czerwonowłosa Akushi zaczęła
kaszleć i wypluła trochę krwi.
- Rozumiem.- jego głos znów przerwał ciszę.
Podniósł się i złapał szóstą za włosy, dziewczyna jęknęła,
ale nie walczyła. Teraz mężczyzna szedł do swojej ulubionej sali ciągnąc Vivien
za włosy. Nawet śmiechy, które wcześniej dało się bardzo często słychać,
ucichły. Otworzył z łatwością wielkie drzwi i wrzucił dziewczynę do
pomieszczenia, po czym on też wszedł i zamknął z trzaskiem wrota za sobą.
Vivien cicho łkała i ciężko oddychała. Mężczyzna wyjął swój miecz z pochwy i podszedł
do niej.
- Wiesz czego najbardziej nienawidzę?
Dziewczyna nie odpowiedziała tylko odwróciła wzrok.
- Przypomnę ci.- Złapał ją za włosy i wygiął głowę tak, by
patrzyła mu prosto w oczy.- Nienawidzę przegranej.- wbił jej miecz w pierś i
usłyszał stłumiony jęk.- I zdrady.- wyjął miecz z jej piersi, razem z bijącym
jeszcze sercem.
Vivien wiedziała, że
to się stanie, że on ją zabije, teraz klęczała przy nim i widziała swoje bijące
serce przebite ostrzem jego miecza. Z kącika jej ust poleciała strużka krwi,
ostatni raz spojrzała przestraszonym wzrokiem na mężczyznę i zamknęła oczy, a
jej serce się zatrzymało.
Mężczyzna puścił
włosy martwej kobiety, wytarł miecz o jej truchło i schował miecz do pochwy.
- Ohyda.
Powolnym krokiem podszedł do okna, widok nie był piękny, ale
jemu się bardzo podobał. Za oknem było widać czarną pustynię, a niebo było
fioletowe, na pustyni czasem można było
znaleźć zielone jeziorka, które śmierdziały kwasem i gnijącym ciałem. Dla
niego to był szczyt marzeń.
- Nikt ze mną nie wygra.- uśmiechnął się i przetarł dłonią
twarz na której wytatuowana była cyfra 1.
----------------------
Przepraszam, że tak długo zwlekałam z tym rozdziałem, ale miałam wewnętrzną blokadę :(
Ale już chyba jest wszystko ok XD
Komentujcie i oceniajcie mordki wy moje. Nadal nie wieże, że ktoś czyta to badziewie :P
A ja już miałam nadzieję, że to Terion.. :/ ty to przewidziałaś..! I zrobiłaś to specjalnie.. xD
OdpowiedzUsuńRozdział niezły, zwłaszcza podobał mi się ten arbuz.. o tak, arbuzy mają niesamowitą moc.. :3
P.S wyłącz weryfikację obrazkową
Wyłączę, tylko co to jest i jak się to wyłącza XD
Usuń