Wracał w bardzo
melancholicznym nastroju, nie chciał myśleć już o różowowłosym Akushi’m, miał
ochotę na kubek gorącej herbaty, lecz wiedział, że to niemożliwe bowiem jego
matka była już w domu, szykowała się awantura. Gdy tylko doleciał do domu to
maska pękła, odnowił ją i schował za plecami, znów był w samych bokserkach, z
wielkim siniakiem na brzuchu, na plecach i obandażowaną łapą. Wszystkie światła
się świeciły, nie bał się matki, ale nienawidził takich sytuacji. Powoli wszedł
do środka, od razu przywitała go 37 letnia brunetka z wściekłym wyrazem twarzy,
za nią, przy schodach stała Eri w pidżamie.
- Do cholery jasnej! Co tu się działo!? Gdzie ty byłeś w
samych bokserkach?! Dlaczego jesteś pokaleczony?!
- Mamo, uspokój się, jest druga w nocy…
- No właśnie, jest druga w nocy! W chałupie jest totalny
bałagan a ty mi przychodzisz w samych bokserkach! Tłumaczcie mi się oboje!
Atasuke usiadł na kanapie, a obok niego jego siostra ze
smutnym wyrazem twarzy. Chłopak nadal miał maskę za plecami.
- Tłumaczyć mi się!- krzyknęła kobieta.
Chłopak teraz dokładnie obejrzał pomieszczenie, ściana była
wykruszona, niektóre wazoniki potłuczone, w pokoju Eri pewnie był totalny
burdel, no i ta dziura w drzwiach…
- Była impreza, nie chciało mi się sprzątać i po prostu
poszedłem spać.- mruknął nie patrząc jej w oczy.
- Imprezę sobie zrobiłeś! To dlaczego nie widziałam się w
łóżku, tylko przylazłeś do domu?
- Ktoś kręcił się w ogródku i pobiegłem go złapać.- mówił
bez żadnych emocji.
- Był alkohol? Eri ty też brałaś w tym udział?
- Tak.- mruknęła.
- Nie, nie brała, zamknąłem ją w pokoju i zabarykadowałem
drzwi, żeby mi smarkula nie przeszkadzała.
- Dosyć tego! Obydwoje macie szlaban na dwa tygodnie! A ty
mój drogi panie.- wskazała palcem na swojego syna.- Bierzesz Kaza, bo on pewnie
też brał w tym udział i naprawiacie ścianę i drzwi Eri!- kobieta zmarszczyła
czoło.- Co masz za plecami?
- Nic.- warknął jak lwica broniąca swojej zdobyczy.
- Jak ty się do matki odzywasz?! Dawaj to co masz za
plecami!
Eri wiedziała, że szykuje się afera, czym prędzej pobiegła
na górę. Atasuke nie chciał odpuścić, mógł oddać wszystko tylko nie maskę.
Podniósł się i też chciał iść, matka go jednak zatrzymała wyrywając maskę z
dłoni:
- Co to jest?! To przez to jesteś tak poturbowany?
- Nie, oddawaj to.
- Nie oddam ci tego, możesz o tym zapomnieć.
Chłopak wyrwał jej maskę i ruszył w stronę schodów, zanim
zaczął na nie wchodzić przystanął i powiedział:
- Zabierz wszystko, tylko nie maskę.
Poszedł do swojego pokoju, mniej więcej ogarnął nieład
panujący w pomieszczeniu i usiadł na łóżku, przycisnął twarz do szyby i
wpatrywał się w księżyc. Dlaczego życie musiało być tak skomplikowane? Jedni
zabijają, inni umierają, jedni krzyczą, a inni tego słuchają ze stoickim
spokojem i nawet nie reagują. Nie raz Atasuke miał ochotę przywalić swojej
matce, ale nie umiał tego zrobić, zbytnio ją szanował. Bądź co bądź to była
jego matka, to ona go urodziła i wychowała. Żałował Teriona, przecież gdyby go
zgasił jeszcze wtedy gdy żył to może mogliby się zaprzyjaźnić? A może wcale by
się nie zmienił? Może to była tylko bujda? Może jego przeprosiny nie były
szczere? Nie, były na pewno widać to było w jego oczach, w których zwykle
gościło szaleństwo. Nie ważne, to już minęło, rano musiał iść do szkoły więc
musiał się wyspać. Już chciał się położyć gdy do jego pokoju cicho weszła jego
matka, było ciemno więc nie widział jej wyrazu twarzy, ale po głosie mógł
poznać, że jej złość jako tako minęła.
- At.
- Tak?- mruknął.
Kobieta podeszła do łóżka i usiadła.
- Wiesz, że cię kocham?
- Ta, wiem. Ja też.
Pogłaskała go po głowie.
- Zrozum to, martwię się o ciebie.
- Rozumiem to, ale sądzę, że sobie sam poradzę.
- Musiałbyś mieć jakąś super moc.- dało się zobaczyć lekki
uśmiech.- Dlaczego nie chciałeś mi oddać tej maski?
- Nie ważne mamo, to moja sprawa.- przykrył się kołdrą i
opadł na poduszki.
- Dobrze, tak, to twoja sprawa, racja. Tylko jeśli to coś
niebezpiecznego, to nie wplątuj w to siostry.
Nie odpowiedział, a matka zrozumiała to. Wstała i wyszła ze
zmartwioną miną.
- Za późno.- szepnął po czym odwrócił się i poszedł spać.
Gdy rano wstał to
czuł się dosyć wypoczęty, obejrzał dokładnie swój pokój, nie panował tu wielki
bałagan, tylko ściana była troszkę wgnieciona. Pierwsze co zrobił to schował
maskę do szkolnego plecaka, jak i również książki na zajęcia. Naszykował
mundurek i usiadł na łóżku, oczy mu się kleiły, a kończyny były zdrętwiałe,
czyli jak co rano. Niezgrabnie odwinął sobie bandaż, by zobaczyć co z raną, jej
jednak nie było, pozostała sama blizna, która też pewnie niedługo zniknie.
Następnie założył na siebie tak bardzo znienawidzony mundurek szkolny, składał
się z grantowej marynarki, granatowych spodni, białej koszuli i krawata. Na
piersi było wyhaftowane godło szkoły do której uczęszczał Atasuke. Lubił nawet
tą szkołę, uczył się całkiem dobrze i był dosyć lubiany, jednak dłuższe
chodzenie do liceum było bardzo męczące i przede wszystkim nudne. Powolnie
poczłapał do łazienki, zobaczył kontem oka Eri, która biegła w jego stronę by
go wyprzedzić, chłopak przyspieszył i pierwszy znalazł się w łazience, którą
zamknął na klucz. Jego siostra jeszcze waliła trochę w drzwi i uznała, że
szybciej będzie jak skorzysta z łazienki na dole.
Nie można było
powiedzieć, że Atasuke pindrzył się przed lustrem jak baba, ale trzeba było
przecież ułożyć włosy, umyć zęby i wypsikać się dezodorantem. O tak, był
przystojny, nie jedna dziewczyna ze szkoły chciała z nim chodzić, ale on jakoś
nie chciał mieć dziewczyny, a zwłaszcza teraz.
Zszedł powoli na dół
z plecakiem i usiadł przy stole, mama uśmiechnęła się do niego, widocznie
udawała, że nie pamięta co się wczoraj stało:
- Co chcesz do jedzenia?
- Kanapka wystarczy, dzisiaj mam zamiar wrócicie później ze
szkoły.
- A to dlaczego? Masz szlaban przecież.
- Chce potrenować.
- To porobisz sobie pompki w domu.
Odwróciła się i zaczęła robić śniadanie, chłopak miał wielką
ochotę z całej siły uderzyć głową o stół, ale bał się że iloraz inteligencji mu
spadnie i będzie takim idiotą jak jego najlepszy przyjaciel. Nagle do kuchni
weszła Eri z obojętną miną, usiadła naprzeciwko Atasuke i wpatrywała się w
niego wymownie, też miała na sobie mundurek, taki sam jak jej brat tylko że
zamiast spodni miała spódniczkę. Chłopak nie wiedział dlaczego siostra w niego
się wpatruje, może chciała coś wiedzieć? Albo gniewała się za tą łazienkę i
oczekiwała przeprosin? Westchnął i przemówił przeciągle:
- Co się gapisz bachorze.- przy mamie bardzo często udawali,
że się nie lubią, sami nawet nie wiedzieli dlaczego tak robią, może dla żartów?
- Co zrobiłeś z tą pałą?- zapytała z uśmiechem.
- Jaką pałą?
- Tą różową, co wyrzuciłeś przez okno.
Atasuke zrobił zdziwioną minę, kompletnie nie wiedział o
czym jego siostra mówi, jakby tego było mało rozmową zaciekawiła się matka:
- At, wyrzucałeś coś przez okno?!
- Co?! Jaka pała? Nic nie wyrzucałem!
- Ta różowa, co ją waliłeś.
Mama zrobiła wielkie oczy myśląc że jej synalek przespał się
z jakąś dziewczyną na tej wczorajszej nocnej imprezie, Atasuke złapał się za
głowę.
- Ja nikogo nie
waliłem! O co ci chodzi do cholery?- został dźgnięty przez matkę w głowę, za to
że bluźni przy siostrze.
Kobieta położyła
przed wszystkimi kanapki i usiadła czekając na dalszą część rozmowy. Eri
kontynuowała:
- Wczoraj, różowa pała, pamiętasz? To ona przedziurawiła mi
drzwi i wyrzuciłeś ją przez okno.
Wtedy chłopak skojarzył, że chodziło o Teriona, nigdy nie
był błyskotliwy w takich grach słownych:
- Aaaa ta pała, pozbyłem się jej i zostawiłem pod sosną.
Dziewczyna uśmiechnęła się i włożyła kanapkę do ust, Atasuke
odetchnął głęboko uradowany, że chyba w samą porę odkrył o co chodzi, a mama,
dalej siedziała zdziwiona o czym to jej dzieci rozmawiają, zastanawiała się też
czy tą różową pałą nie był Kaz…
Atasuke wyszedł
powolnie i spokojnie z domu, nie było innego wyjścia i trzeba było iść do
szkoły. Eri szła za nim rozmyślając, chciała się coś zapytać brata lecz
obawiała się, że przesadzi z pytaniami, w końcu jednak nie wytrzymała:
- Na pewno go zabiłeś?
- Na pewno nie żyje, sądzisz że nie umiem zabijać?- spojrzał
na nią podejrzliwie.
- Nie, nie, nie! Skądże znowu! Po prostu się pytam, bo nie
chce by znów się pojawił.
- Nie pojawi się. Chyba.- ostatnie słowo wyszeptał, by
siostra nie usłyszała.
Dlaczego chłopak tak go polubił? Sam za bardzo tego nie wiedział, przecież to było
głupie, Terion niedawno chciał go zabić
i to dwa razy, a on teraz za nim tęsknił i żałował, że go zabił.
Doszli do szkoły w
pełnym skupieniu i przerażającej ciszy, obydwoje zatracili się w zamyśleniach,
Atasuke miał wrażenie, że w pewnym momencie nawet odgłosy miasta i przyrody
ucichły. Przy bramie prowadzącej na dziedziniec szkoły przywitał ich Kaz.
- Co tam u was?
- Dobrze- Eri się uśmiechnęła- At zabił Teriona.
- Tego różowego tak? To on wcześniej nie umarł?
- Znowu ożył i mam nadzieję że ożyje znowu.- nie chciał tego
powiedzieć, ale nie mógł się powstrzymać.
- Co?! Dlaczego?!
- On mnie przeprosił! A ja mu wybaczyłem. Zrobiło mi się go…
- Żal.- szepnęła Eri.- To prawie niemożliwe by Akushi
przepraszał, bo jeśli przeprosił to znaczy, że chciał się zmienić.
- Weź mnie już nie dobijaj.- Atasuke machnął ręką i wszedł
do budynku pozostawiając na dworze swojego przyjaciela i siostrę.
Ich szkoła była
dosyć spora, było to liceum połączone z gimnazjum, więc rodzeństwo chodziło się
uczyć do jednego budynku. Dzisiejsze lekcje wydawały się nie mieć końca,
chłopak zadręczał się myśleniem o tym Różowym pedale, postanowił więc, że od
razu po szkole pójdzie do tego lasu i sprawdzi czy on tam leży. Jeśli nadal tam
będzie to po prostu się z tym pogodzi i koniec kropka. Tak, to będzie bardzo
dobre rozwiązanie.
Ostatni dzwonek
przyniósł wielką ulgę, to był już koniec i nadszedł weekend. Atasuke odesłał
swoją siostrę do domu, nie chciał by widziała zmasakrowane ciało Teriona, jeśli
oczywiście nadal tam leży. Poszli razem z Kazem na tyły szkoły i wojownik wyjął
z plecaka maskę:
- Kaz lecimy do lasu.
- Chcesz mnie tam zgwałcić? Wiedziałem że ty jednak coś
knujesz…
- Nie, nie chce cię zgwałcić, jeszcze nie dziś. Muszę się
przekonać czy na pewno Różowy tam leży.
- No dobra, ale potem odstawisz mnie do domu.
Atasuske przyłożył maskę do twarzy i zmienił się w
Sensinoshi, przyjaciel wdrapał mu się na plecy i polecieli do lasu z nadzieją,
że on żyje, lub jednak tam leży i śpi snem wiecznym. Dolecieli w parę minut,
gdy wylądowali Kaz został z impetem zrzucony na ziemię. Terion tam leżał, nadal
spalony, z kwiatkami w dłoniach, nawet znicz się jeszcze palił, on nadal spał.
Atasuke wiedział, że to był już jego koniec i nie zamierzał więcej drążyć tego
tematu, musiał rozpocząć treningi, przecież niedługo będzie walczył z kolejnymi
Akushi. Nie zostali przy ciele długo, musieli wracać do domu, odlecieli więc.
Jednak Atasuke nie zauważył, że włosy Teriona stały się bardziej różowe, a
dłonie które trzymały kwiatki były mocniej zaciśnięte.
Nie, nie chce cię zgwałcić, jeszcze nie dziś. - to brzmiało jak jakaś groźba.. xD
OdpowiedzUsuńOoo, Terion powraca i dlaczego różowy pedał, łon jest nurmalny :c
I to miało zabrzmieć jak groźba XD
OdpowiedzUsuńA uda mu się go kiedyś na serio zabić XD? Nie mogę się doczekać następnych rozdziałów.
OdpowiedzUsuńAaaa to tajemnica, niedługo same zobaczycie :D
OdpowiedzUsuń