8. Czy to się nigdy nie skończy?! Dlaczego ja żałuję?!



  Wracał w bardzo melancholicznym nastroju, nie chciał myśleć już o różowowłosym Akushi’m, miał ochotę na kubek gorącej herbaty, lecz wiedział, że to niemożliwe bowiem jego matka była już w domu, szykowała się awantura. Gdy tylko doleciał do domu to maska pękła, odnowił ją i schował za plecami, znów był w samych bokserkach, z wielkim siniakiem na brzuchu, na plecach i obandażowaną łapą. Wszystkie światła się świeciły, nie bał się matki, ale nienawidził takich sytuacji. Powoli wszedł do środka, od razu przywitała go 37 letnia brunetka z wściekłym wyrazem twarzy, za nią, przy schodach stała Eri w pidżamie.
- Do cholery jasnej! Co tu się działo!? Gdzie ty byłeś w samych bokserkach?! Dlaczego jesteś pokaleczony?!
- Mamo, uspokój się, jest druga w nocy…
- No właśnie, jest druga w nocy! W chałupie jest totalny bałagan a ty mi przychodzisz w samych bokserkach! Tłumaczcie mi się oboje!
Atasuke usiadł na kanapie, a obok niego jego siostra ze smutnym wyrazem twarzy. Chłopak nadal miał maskę za plecami.
- Tłumaczyć mi się!- krzyknęła kobieta.
Chłopak teraz dokładnie obejrzał pomieszczenie, ściana była wykruszona, niektóre wazoniki potłuczone, w pokoju Eri pewnie był totalny burdel, no i ta dziura w drzwiach…
- Była impreza, nie chciało mi się sprzątać i po prostu poszedłem spać.- mruknął nie patrząc jej w oczy.  
- Imprezę sobie zrobiłeś! To dlaczego nie widziałam się w łóżku, tylko przylazłeś do domu?
- Ktoś kręcił się w ogródku i pobiegłem go złapać.- mówił bez żadnych emocji.
- Był alkohol? Eri ty też brałaś w tym udział?
- Tak.- mruknęła.
- Nie, nie brała, zamknąłem ją w pokoju i zabarykadowałem drzwi, żeby mi smarkula nie przeszkadzała.
- Dosyć tego! Obydwoje macie szlaban na dwa tygodnie! A ty mój drogi panie.- wskazała palcem na swojego syna.- Bierzesz Kaza, bo on pewnie też brał w tym udział i naprawiacie ścianę i drzwi Eri!- kobieta zmarszczyła czoło.- Co masz za plecami?
- Nic.- warknął jak lwica broniąca swojej zdobyczy.
- Jak ty się do matki odzywasz?! Dawaj to co masz za plecami!
Eri wiedziała, że szykuje się afera, czym prędzej pobiegła na górę. Atasuke nie chciał odpuścić, mógł oddać wszystko tylko nie maskę. Podniósł się i też chciał iść, matka go jednak zatrzymała wyrywając maskę z dłoni:
- Co to jest?! To przez to jesteś tak poturbowany?
- Nie, oddawaj to.
- Nie oddam ci tego, możesz o tym zapomnieć.
Chłopak wyrwał jej maskę i ruszył w stronę schodów, zanim zaczął na nie wchodzić przystanął i powiedział:
- Zabierz wszystko, tylko nie maskę.
Poszedł do swojego pokoju, mniej więcej ogarnął nieład panujący w pomieszczeniu i usiadł na łóżku, przycisnął twarz do szyby i wpatrywał się w księżyc. Dlaczego życie musiało być tak skomplikowane? Jedni zabijają, inni umierają, jedni krzyczą, a inni tego słuchają ze stoickim spokojem i nawet nie reagują. Nie raz Atasuke miał ochotę przywalić swojej matce, ale nie umiał tego zrobić, zbytnio ją szanował. Bądź co bądź to była jego matka, to ona go urodziła i wychowała. Żałował Teriona, przecież gdyby go zgasił jeszcze wtedy gdy żył to może mogliby się zaprzyjaźnić? A może wcale by się nie zmienił? Może to była tylko bujda? Może jego przeprosiny nie były szczere? Nie, były na pewno widać to było w jego oczach, w których zwykle gościło szaleństwo. Nie ważne, to już minęło, rano musiał iść do szkoły więc musiał się wyspać. Już chciał się położyć gdy do jego pokoju cicho weszła jego matka, było ciemno więc nie widział jej wyrazu twarzy, ale po głosie mógł poznać, że jej złość jako tako minęła.
- At.
- Tak?- mruknął.
Kobieta podeszła do łóżka i usiadła.
- Wiesz, że cię kocham?
- Ta, wiem. Ja też.
Pogłaskała go po głowie.
- Zrozum to, martwię się o ciebie.
- Rozumiem to, ale sądzę, że sobie sam poradzę.
- Musiałbyś mieć jakąś super moc.- dało się zobaczyć lekki uśmiech.- Dlaczego nie chciałeś mi oddać tej maski?
- Nie ważne mamo, to moja sprawa.- przykrył się kołdrą i opadł na poduszki.
- Dobrze, tak, to twoja sprawa, racja. Tylko jeśli to coś niebezpiecznego, to nie wplątuj w to siostry.
Nie odpowiedział, a matka zrozumiała to. Wstała i wyszła ze zmartwioną miną.
- Za późno.- szepnął po czym odwrócił się i poszedł spać.

  Gdy rano wstał to czuł się dosyć wypoczęty, obejrzał dokładnie swój pokój, nie panował tu wielki bałagan, tylko ściana była troszkę wgnieciona. Pierwsze co zrobił to schował maskę do szkolnego plecaka, jak i również książki na zajęcia. Naszykował mundurek i usiadł na łóżku, oczy mu się kleiły, a kończyny były zdrętwiałe, czyli jak co rano. Niezgrabnie odwinął sobie bandaż, by zobaczyć co z raną, jej jednak nie było, pozostała sama blizna, która też pewnie niedługo zniknie. Następnie założył na siebie tak bardzo znienawidzony mundurek szkolny, składał się z grantowej marynarki, granatowych spodni, białej koszuli i krawata. Na piersi było wyhaftowane godło szkoły do której uczęszczał Atasuke. Lubił nawet tą szkołę, uczył się całkiem dobrze i był dosyć lubiany, jednak dłuższe chodzenie do liceum było bardzo męczące i przede wszystkim nudne. Powolnie poczłapał do łazienki, zobaczył kontem oka Eri, która biegła w jego stronę by go wyprzedzić, chłopak przyspieszył i pierwszy znalazł się w łazience, którą zamknął na klucz. Jego siostra jeszcze waliła trochę w drzwi i uznała, że szybciej będzie jak skorzysta z łazienki na dole.
  Nie można było powiedzieć, że Atasuke pindrzył się przed lustrem jak baba, ale trzeba było przecież ułożyć włosy, umyć zęby i wypsikać się dezodorantem. O tak, był przystojny, nie jedna dziewczyna ze szkoły chciała z nim chodzić, ale on jakoś nie chciał mieć dziewczyny, a zwłaszcza teraz.
  Zszedł powoli na dół z plecakiem i usiadł przy stole, mama uśmiechnęła się do niego, widocznie udawała, że nie pamięta co się wczoraj stało:
- Co chcesz do jedzenia?
- Kanapka wystarczy, dzisiaj mam zamiar wrócicie później ze szkoły.
- A to dlaczego? Masz szlaban przecież.
- Chce potrenować.
- To porobisz sobie pompki w domu.
Odwróciła się i zaczęła robić śniadanie, chłopak miał wielką ochotę z całej siły uderzyć głową o stół, ale bał się że iloraz inteligencji mu spadnie i będzie takim idiotą jak jego najlepszy przyjaciel. Nagle do kuchni weszła Eri z obojętną miną, usiadła naprzeciwko Atasuke i wpatrywała się w niego wymownie, też miała na sobie mundurek, taki sam jak jej brat tylko że zamiast spodni miała spódniczkę. Chłopak nie wiedział dlaczego siostra w niego się wpatruje, może chciała coś wiedzieć? Albo gniewała się za tą łazienkę i oczekiwała przeprosin? Westchnął i przemówił przeciągle:
- Co się gapisz bachorze.- przy mamie bardzo często udawali, że się nie lubią, sami nawet nie wiedzieli dlaczego tak robią, może dla żartów?
- Co zrobiłeś z tą pałą?- zapytała z uśmiechem.
- Jaką pałą?
- Tą różową, co wyrzuciłeś przez okno.
Atasuke zrobił zdziwioną minę, kompletnie nie wiedział o czym jego siostra mówi, jakby tego było mało rozmową zaciekawiła się matka:
- At, wyrzucałeś coś przez okno?!
- Co?! Jaka pała? Nic nie wyrzucałem!
- Ta różowa, co ją waliłeś.
Mama zrobiła wielkie oczy myśląc że jej synalek przespał się z jakąś dziewczyną na tej wczorajszej nocnej imprezie, Atasuke złapał się za głowę.
 - Ja nikogo nie waliłem! O co ci chodzi do cholery?- został dźgnięty przez matkę w głowę, za to że bluźni przy siostrze.
  Kobieta położyła przed wszystkimi kanapki i usiadła czekając na dalszą część rozmowy. Eri kontynuowała:
- Wczoraj, różowa pała, pamiętasz? To ona przedziurawiła mi drzwi i wyrzuciłeś ją przez okno.
Wtedy chłopak skojarzył, że chodziło o Teriona, nigdy nie był błyskotliwy w takich grach słownych:
- Aaaa ta pała, pozbyłem się jej i zostawiłem pod sosną.
Dziewczyna uśmiechnęła się i włożyła kanapkę do ust, Atasuke odetchnął głęboko uradowany, że chyba w samą porę odkrył o co chodzi, a mama, dalej siedziała zdziwiona o czym to jej dzieci rozmawiają, zastanawiała się też czy tą różową pałą nie był Kaz…

  Atasuke wyszedł powolnie i spokojnie z domu, nie było innego wyjścia i trzeba było iść do szkoły. Eri szła za nim rozmyślając, chciała się coś zapytać brata lecz obawiała się, że przesadzi z pytaniami, w końcu jednak nie wytrzymała:
- Na pewno go zabiłeś?
- Na pewno nie żyje, sądzisz że nie umiem zabijać?- spojrzał na nią podejrzliwie.
- Nie, nie, nie! Skądże znowu! Po prostu się pytam, bo nie chce by znów się pojawił.
- Nie pojawi się. Chyba.- ostatnie słowo wyszeptał, by siostra nie usłyszała.
Dlaczego chłopak tak go polubił? Sam  za bardzo tego nie wiedział, przecież to było głupie, Terion  niedawno chciał go zabić i to dwa razy, a on teraz za nim tęsknił i żałował, że go zabił.
  Doszli do szkoły w pełnym skupieniu i przerażającej ciszy, obydwoje zatracili się w zamyśleniach, Atasuke miał wrażenie, że w pewnym momencie nawet odgłosy miasta i przyrody ucichły. Przy bramie prowadzącej na dziedziniec szkoły przywitał ich Kaz.
- Co tam u was?
- Dobrze- Eri się uśmiechnęła- At zabił Teriona.
- Tego różowego tak? To on wcześniej nie umarł?
- Znowu ożył i mam nadzieję że ożyje znowu.- nie chciał tego powiedzieć, ale nie mógł się powstrzymać.
- Co?! Dlaczego?!
- On mnie przeprosił! A ja mu wybaczyłem. Zrobiło mi się go…
- Żal.- szepnęła Eri.- To prawie niemożliwe by Akushi przepraszał, bo jeśli przeprosił to znaczy, że chciał się zmienić.
- Weź mnie już nie dobijaj.- Atasuke machnął ręką i wszedł do budynku pozostawiając na dworze swojego przyjaciela i siostrę.
  Ich szkoła była dosyć spora, było to liceum połączone z gimnazjum, więc rodzeństwo chodziło się uczyć do jednego budynku. Dzisiejsze lekcje wydawały się nie mieć końca, chłopak zadręczał się myśleniem o tym Różowym pedale, postanowił więc, że od razu po szkole pójdzie do tego lasu i sprawdzi czy on tam leży. Jeśli nadal tam będzie to po prostu się z tym pogodzi i koniec kropka. Tak, to będzie bardzo dobre rozwiązanie.
  Ostatni dzwonek przyniósł wielką ulgę, to był już koniec i nadszedł weekend. Atasuke odesłał swoją siostrę do domu, nie chciał by widziała zmasakrowane ciało Teriona, jeśli oczywiście nadal tam leży. Poszli razem z Kazem na tyły szkoły i wojownik wyjął z plecaka maskę:
- Kaz lecimy do lasu.
- Chcesz mnie tam zgwałcić? Wiedziałem że ty jednak coś knujesz…
- Nie, nie chce cię zgwałcić, jeszcze nie dziś. Muszę się przekonać czy na pewno Różowy tam leży.
- No dobra, ale potem odstawisz mnie do domu.
Atasuske przyłożył maskę do twarzy i zmienił się w Sensinoshi, przyjaciel wdrapał mu się na plecy i polecieli do lasu z nadzieją, że on żyje, lub jednak tam leży i śpi snem wiecznym. Dolecieli w parę minut, gdy wylądowali Kaz został z impetem zrzucony na ziemię. Terion tam leżał, nadal spalony, z kwiatkami w dłoniach, nawet znicz się jeszcze palił, on nadal spał. Atasuke wiedział, że to był już jego koniec i nie zamierzał więcej drążyć tego tematu, musiał rozpocząć treningi, przecież niedługo będzie walczył z kolejnymi Akushi. Nie zostali przy ciele długo, musieli wracać do domu, odlecieli więc. Jednak Atasuke nie zauważył, że włosy Teriona stały się bardziej różowe, a dłonie które trzymały kwiatki były mocniej zaciśnięte.

4 komentarze:

  1. Nie, nie chce cię zgwałcić, jeszcze nie dziś. - to brzmiało jak jakaś groźba.. xD
    Ooo, Terion powraca i dlaczego różowy pedał, łon jest nurmalny :c

    OdpowiedzUsuń
  2. I to miało zabrzmieć jak groźba XD

    OdpowiedzUsuń
  3. A uda mu się go kiedyś na serio zabić XD? Nie mogę się doczekać następnych rozdziałów.

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaa to tajemnica, niedługo same zobaczycie :D

    OdpowiedzUsuń