- Gdy weszliśmy na teren targu to zniknął.- Eri wzruszyła
ramionami.- Pewnie poszedł do domu.
- Albo się zgubił~!- Terion wybuchł śmiechem.
Wtem (ale dziwne słowo O_o dop. Samui) drzwi pokoju
otworzyły się z impetem, ktoś ma niezłego kopa, At spojrzał w tamtą stronę
groźnie (nikt mu przecież nie ma prawa drzwi rozwalać!) i ujrzał Sumio.
- To chyba wasze.- Shinigami wepchnął do pokoju zgubionego
Kaza.
- Kaz!- Eri poderwała się z miejsca.- Gdzieś ty był?
- To tak się o mnie martwicie? Dzięki wielkie za troskę, ale
prawie zginąłem.
- Co się stało!? Opowiedz~!- Różowy zaczął się ekscytować.
- Zatrzasnął się w kiblu.- prychnął Sumio.
Atasuke wybuchnął śmiechem jako pierwszy, tak, to było do
przewidzenia, że jego przyjaciel odwali takie coś. Tylko on umie zatrzasnąć się
w publicznej toalecie i potem nie umieć się stamtąd wydostać. Chłopaka
zastanawiała tylko jedna rzecz, dlaczego Sumio go przyprowadził, dlaczego w
ogóle go wypuścił? Może chce trochę powęszyć albo coś? Trzeba go wykopać z domu
zanim coś podwędzi.
- Ha, ha, bardzo śmieszne… Muszę spadać do domu, matka mnie
zabije, jeszcze raz dzięki Sumio, że mi pomogłeś.
- Nie ma za co. Widzę Atasuke, że nie chcesz bym przebywał w
twoim domu, też pójdę. Do zobaczenia jutro.- chłopak znów zniknął, ach te jego
głupie sztuczki. Najpierw jest, a potem go nie ma, a skoro go nie ma, to nie ma
też możliwości go o coś wypytać lub nakrzyczeć, ewentualnie skopać dupę. Kaz
zrobił zdziwioną minę i spojrzał na przyjaciół:
- Gdzie on się podział? Jak on to…
- On jest Shinigami.
- To wszystko tłumaczy.- chłopak machnął ręką.- Ja spadam.-
odwrócił się na pięcie i ruszył po schodach do wyjścia domu, te opary z toalety
chyba mu trochę zaszkodziły…
Eri wstała z krzesła i przeciągnęła się:
- No, ja też idę, bawcie się sami, obiecałam mamie, że
pomogę jej zrobić obiad i ciasto.
Z uśmiechem na twarzy też wyszła z pokoju i podążyła do
kuchni by przygotować potrzebne składniki. Atasuke rozłożył się na swoim wyrku i
ziewnął. Jakoś tak mu się zachciało spać, fajnie by było sobie teraz zasnąć i
obudzić się na obiadek, a potem szamać pyszne ciasto. Nie przejmował się
Terionem, który siedział sobie na podłodze i bawił się nożem, już mu powieki
nawet zaczęły opadać, krótka drzemka mu nie zaszkodzi… Ale zaraz… Wróć… Terion
bawi się nożem, a to oznacza, że coś się może stać.
- Terion, odłóż ten nóż bym mógł spokojnie spać.- mruknął
sennie.
- Nie.
Skoro Akushi odmówił i nie powiedział czegoś w stylu „Ale
Atasuuuukeee…~!” to znaczy, że pojawił się zły Terionek, chłopak natychmiastowo
otworzył oczy i podniósł się do siadu.
- Wolałbym byś jednak zostawił ten nóż.
- Nie obchodzi mnie co byś wolał.- podniósł się i usiadł
przy biurku zaczynając coś pisać na kartkach.- Jestem zajęty, idź sobie spać,
nic ci nie zrobię, no, może tylko podetnę żyły.
- … Co robisz?
- Nie twój zasrany interes.
- Mi możesz powiedzieć, jesteśmy przyjaciółmi.
Tutaj nastała dosyć długa cisza przerywana tylko przez ich
oddechy. Oboje czuli się dziwnie i nieswojo, niby wiedzieli, że mogą na sobie
polegać, ale i tak skrępowanie nadal istniało. W końcu Różowy (bądź co bądź to
nadal nim był) niepewnie spojrzał się w stronę wojownika, w jego oczach nie
było już zdenerwowania i nutki szaleństwa lecz smutek i ulga.
- Bo my… My kłamaliśmy.
- My?
- Ja i Terion, on nie ma rozdwojenia jaźni, w nim, to znaczy
we mnie, są DOSŁOWNIE dwie osoby.
No i kolejny szok, to było nawet do przewidzenia (chociaż
może nie…), najdziwniejsze było to, że kłamali, może mieli jakiś powód? A jeśli
kłamali to znaczy, że tak naprawdę byli inni? Wojownik starał się być spokojny
i nie zasypywać Teriona lawiną pytań, obrócił się o 180 stopni by móc bez
wyginania się patrzeć prosto na chłopaka, lekko się uśmiechnął (tak na
pocieszenie).
- Wytłumaczysz mi?
- Bo to było… jakieś dwadzieścia, lub trzydzieści.. Sam już
nie pamiętam, nie ważne, stało się to, ileś tam lat temu, byłem naukowcem w
zamku Akushi, a Terion był piąty w radzie siedmiu, zachowywał się o wiele
inaczej niż teraz, był poważny, gorliwy, bezwzględny no i strasznie ciekawski,
zawsze lubił dotykać wszystkich rzeczy by sprawdzić co to jest. Pewnego dnia
przyszedł do mojego laboratorium, bo cóż, lubił tam siedzieć, nawet nie wiem
dlaczego. Byłem zajęty pracą, więc nie przejąłem się nim, Terion wziął jakąś
buteleczkę, która akurat była eksperymentem mojego życia. Niby wiedziałem, że
nic z nią nie zrobi, nie stłucze, nie otworzy, ale i tak się na niego rzuciłem
krzycząc by to zostawił. Tak się niefortunnie zdarzyło, że on upuścił tą
buteleczkę i wywołał małą eksplozję, zaczęły wszystkie butelki wybuchać, opary
i ciecze połączyły się w jedno, tak samo jak my. Leżałem na nim więc jego ciało
wniknęło w moje.
- Ale… Nie rozumiem, jesteście dwiema osobowościami w jednym
ciele, musiała być przecież jakaś walka o dominację.
- Nie było.- zaśmiał się.- Wszystko w pewnym sensie się
zredukowało, Terion stracił swoje ciało i pamięć z lat dorosłości, ale zyskał
możliwość leczenia i regeneracji. Natomiast ja, straciłem całe swoje
dzieciństwo, nie pamiętam nawet kiedy mam urodziny i jak mam na imię, więc mów
mi Terion, zyskałem jednak umiejętności walki. Przez to całe połączenie,
staliśmy się troszkę inni w zachowaniu, bo nasze charaktery przelały się przez
siebie tworząc kompletnie coś nowego, lub trochę innego.
- Czyli, że Terion jest cofnięty w rozwoju? On jest dzieckiem?
- W pewnym sensie tak, jest bardzo rozumnym i inteligentnym
dzieckiem. A udawaliśmy tą chorobę i ogólnie to wszystko dlatego by niczego nie
komplikować. Czy twój mózg nade mną nadąża?
- W pewnym sensie nadąża…- Atasuke podrapał się po głowie.-
A skąd te różowe włosy?
- To mój naturalny kolor.- oburzył się.- Tylko, że ja
farbowałem włosy, a Terionek już nie farbował, więc znów są różowe. I biorą go
za pedała.- westchnął.
Atasuke spojrzał na kartki, było na nich pełno jakiś
dziwnych znaków, których nie rozumiał, to chyba było połączenie fizyki, chemii,
matematyki i biologii, czyli czterech najgorszych nauk świata. Chłopakowi już
do reszty odechciało się spać, przychodziło mu na myśl tysiące pytań, ale nie
chciał ich teraz zadawać tak od razu. Będzie się pytał stopniowo.
- Jak to jest z tym „zamienianiem się”
- To, to ci chodzi po łepetynie, śmiesznie wyglądasz gdy
nadmiernie myślisz, Terion był, lub jest, silniejszy ode mnie fizycznie, więc
on ma większą władzę, jednak możemy się porozumiewać, więc chociaż ciężko to
ustalamy sobie niektóre rzeczy.
- Dobra…Teraz mózg mi się przegrzał, za dużo informacji na
raz.- złapał się za głowę i zaburczało mu w brzuchu.- Zmienię temat na
ochłodzenie atmosfery, głodny jesteś?
Różowy uśmiechnął się i wzruszył ramionami.
- Mógłbym coś zjeść.
- Zaraz sprawdzę za ile obiad.
Sensinoshi wstał i poczłapał do kuchni, nie wiedział, że
historia Teriona jest aż tak skomplikowana, pewnie od czasu gdy się połączyli
to ten naukowiec usilnie szuka sposobu na rozdzielenie ciał, a gdyby mu tak
pomóc? Może wtedy jeszcze bardziej by mu zaufał? Gdy znalazł się w salonie
(który był też kuchnią i jadalnią w jednym, ponieważ nie było ścian
oddzielających pomieszczenia) to ujrzał swoją matkę i siostrę całe w
skowronkach i mące. Widać było, że najpierw zabrały się za robienie ciasta a
nie obiadu.
- Co z obiadem?
- Dzisiaj obiadu nie będzie.- kobieta uśmiechnął się
rzucając trochę mąki na syna.- Ty byś tylko żarł, jak jesteś głodny to zrób sobie
kanapki, ciasto będzie za jakąś godzinę.
Chłopak westchnął cierpiętniczo, jaka jego matka była
czasami dziecinna, otrzepał się z mąki i zabrał za robienie kanapek. Zrobi dużo,
bo lepiej mieć więcej niż mniej. Pomyślał, że kanapki z szynką i serem powinny
smakować Różowemu, i do tego herbata do picia, może dzięki temu będzie mu się
lepiej pracować? A w ogóle dlaczego on się tak nim przejmował? Dlaczego chciał
by było mu jak najlepiej? Może dlatego, że mu współczuł? Że był jego gościem?
Że był kolejnym przyjacielem, który jest w stanie się poświęcić dla niego?
Nagle poczuł, że coś w niego uderzyło i wręcz „oblało” jego plecy, odwrócił się
ostrożnie i ujrzał podśmiewające się kobiety, zmarszczył czoło, nawet nie
chciał wiedzieć jak teraz wygląda jego bluzka z tyłu i spodnie. Starał się
zachować spokój, przecież to były tylko żarty, ale no cóż.. Jego obowiązkiem
było się zemścić. Jak gdyby nigdy nic położył wszystkie dwanaście kanapek na
duży talerz i zaparzył herbatę. Wziął wszystko w ręce i po przejściu przez ten
cały bałagan postawił na schodach. Z pokerową miną odwrócił się i podszedł do
blatu, jego matka i siostra bacznie go obserwowały uśmiechając się. Atasuke
powoli sięgnął po paczkę z mąką i w jednej chwili rozrywając ją rzucił wszystko
na dziewczyny, które zaczęły piszczeć i śmiać się jednocześnie. Zemsta jest
słodka. Chłopak rzucił się w te pędy do schodów, zgarnął talerz i kubek, i pognał
do swojego pokoju unikając odwetu, pewnie teraz ktoś będzie musiał iść do
sklepu po mąkę, ale to nie ważne. Ważne, że się zemścił i było zabawnie.
Zamknął za sobą drzwi i postawił wszystko na biurku uważając by nie
przeszkodzić Różowemu:
- Pomóc ci w czymś?
- Nie, na razie nie, dogadałem się z Terionem, że da mi
trochę więcej czasu na, no cóż bycie tutaj.- wziął kanapkę i zaczął ją jeść.-
Co się stało? Wyglądasz jak bałwan.
- To moja rodzinka postanowiła mnie obsypać mąką.- Akushi
się zaśmiał.- Ja się lepiej zajmę odrabianiem lekcji.- At uśmiechnął się i
sięgnął po zeszyty.
Dalsza część dnia była raczej „normalna”, ciasto było
dopiero pod wieczór, bo wojna na mąkę przeistoczyła się w wojnę na jajka i
proszek do pieczenia (matka i córka latały po kuchni z miskami na głowach),
więc trzeba było w końcu uzupełnić składniki i ktoś (czyli Atasuke) musiał iść
do sklepu, ale przy okazji kupił dla siebie i Teriona trochę słodyczy. W końcu
jednak dzień dobiegł końca i Atasuke poszedł spać (bo musiał się wyspać przed
szkołą, nie?), a Różowy nadal siedział i zapisywał kolejne kartki. Około
pierwszej w nocy Terion wstał z krzesła i podszedł do Atasuke, który smacznie
spał tyłem do niego odwrócony. Chłopak położył mu dłoń na ramieniu i potrząsnął
nim lekko.
- Atasuke, obudź się na chwilę.- pierwsze próby poszły na
marne, ale w końcu blondyn otworzył leniwie oczy.
- Huh? Co się stało.
- Zabrakło mi kartek, szukałem w twoich szafkach ale nic nie
znalazłem.
- Weź mój zeszyt od plastyki.- przetarł dłonią twarz i
ziewnął.- I tak tam nic nie piszemy. Jest w plecaku…- jego oczy znów się
zamknęły i wojownik odpłynął do krainy snów.
Terion przewrócił oczami i sięgnął do szkolnego plecaka
chłopaka, oprócz książek i zeszytów była tam też maska, która od zawsze go
intrygowała, znał kiedyś jednego Sensinoshi, miał on innego duch niż Atasuke,
słabszego i w ogóle ten facet był wielkim głupcem, nic do niego nie docierało i
zginął rychłą śmiercią, zabiła go wtedy chyba Vivien. A nie ważne, co było
minęło, chociaż takie wspominanie było całkiem przyjemne. Chłopak odłożył maskę
do plecaka i wyjął odpowiedni zeszyt. Wrócił znów do biurka i zabrał się za
pisanie, kontem oka spojrzał na śpiącego Atasuke który zaczął coś mruczeć pod
nosem. Dzięki niemu w końcu miał prawdziwych przyjaciół.
***
Poranki,
poniedziałki, nadmierne gorąco i szkoła, są to rzeczy za którymi nikt nie
przepada, a dość często się przytrafiają i to jednocześnie, wojownikowi jakoś
tak nie chciało się ruszyć, nawet nie miał ochoty otworzyć oczu. A pieprzyć to!
Dzisiaj nie idzie do szkoły! Będzie udawał chorobę i pośpi sobie cały dzień!
Przekręcił się na drugą stronę i ŁUP! Znalazł się na podłodze.
- Kurwa.. Znowu spałem na krawędzi…- podrapał się po głowie
i przeciągnął.
Skoro już zszedł z łóżka, a jego plany spaliły na panewce to
trzeba się ubrać i iść do tej budy. Ciekawe co będzie z Różowym… Cóż chyba nic,
przecież jego matka idzie do pracy więc Akushi będzie sam w domu. Atasuke
spojrzał na krzesło, spał na nim Terion, ślinił się i głupkowato uśmiechał,
ciekawe o której zasnął… Wojownik podniósł się z podłogi i próbując nie budzić
Różowego i otworzył szafę biorąc z niej jakieś ciuchy dla Akushi’ego i swój
mundurek. W tym czasie Terion powoli się wybudzał, oczywiście powoli na jego
sposób.
- Cześć~! Jak się spało~?
- Dobrze. Masz tu ciuchy- rzucił mu ubrania.- Ja zaraz będę
szedł do szkoły więc możesz zostać w domu, albo połazić po mieście.
- Ja chcę połazić po mieście~! Potem po was przyjdę~!
- Jak chcesz, tylko, że nie wolno ci latać nad miastem, używać
mocy i tak dalej… Po prostu zachowuj się normalnie.
- Dobrze~!
Atasuke uśmiechnął się lekko i poczłapał do łazienki, znów
powrócił wesoły Terionek, jakoś mu się nie chciało wierzyć, że on przed
wypadkiem był poważny i bezwzględny, ale widać jako dziecko był bardzo wesoły…
Eh to wszystko takie zagmatwane, miał nadzieję, że to były wszystkie tajemnice
Różowego bo jeśli jest ich więcej to chyba jego mózg popełni samobójstwo,
ewentualnie pójdzie na chorobowe. Ubrany w mundurek i czyściutki zszedł na dół
na śniadanie, mamy już nie było w domu, widocznie miała wcześniej do pracy, a
Eri zajadała się już płatkami z mlekiem.
- Skoro nie ma mamy, to Różowy może zjeść z nami.- chłopak
uśmiechnął się otwierając lodówkę.
- No też nad tym teraz myślałam, co robiliście na górze
wczoraj?
- Trochę gadaliśmy, dowiedziałem się jednej bardzo istotnej
rzeczy i odrobiłem lekcje.
- Czego się dowiedziałeś?
- Terion ma dosłownie dwie osoby w swoim ciele.
- Co?
Brat siadając przy stole ze swoim śniadaniem (miska
czekoladowych płatków z mlekiem) objaśnił wszystko swojej siostrzyczce. Ta
reagowała różnie, raz zdumiona, raz zmartwiona, a na konie po prostu zdziwiona.
- No to niezłe rzeczy…- podsumowała.
W tej chwili ze schodów zbiegł uradowany Terion w fioletowej
bluzie i czarnych spodniach.
- Co na śniadankoooo~? Jestem taaaki głodny~! Nie ma panny
rodzicielki~?
- Nie ma.
Chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej i otworzył lodówkę:
- Ooooo ogórasy…~! Ale ogórasy na później~!- wyjął karton
mleka i usiadł przy stole.- Atasukeeee~! Kiedy będę mógł mieć kurę~?
- Nie możesz mieć kury!
Terion zrobił minę zbolałego pieska, któremu odebrano kość,
Atasuke jeszcze raz pomachał przecząco głową (takie oczka to już u niego nie
działały, cały limit wyczerpała Eri) i skończył jeść płatki. Wstał od stołu,
pospieszył siostrę i razem ruszyli do szkoły żegnając się z Różowym. Szli
raczej w milczeniu, bo dziewczyna „wisiała” na telefonie i gadała z jedną ze
swoich psiapsiółek, a chłopak miał taką nadzieję, że jego siostra jest inna od
tej całej dziewczęcej hołoty.
- Jak nie przestaniesz tak nadawać to wrzucę ci ten telefon
do studzienki kanalizacyjnej.- warknął zirytowany kolejnym „NAPRAWDĘ?! O BOŻE!”
- Poczekaj chwilkę…- powiedziała do komórki.- Jeśli chociaż
tkniesz mój telefon to poproszę Sumio by skopał ci dupę, a uwierz mi, że pewnie
zrobi to z chęcią.
Atasuke wywrócił oczami, to już aż tak jego siostrzyska
zaprzyjaźniła się z tym szczylkiem? Może zaraz zaczną chodzić za rączkę i
wysyłać sobie miłosne liściki? A jeśli tak będzie?! Przecież on wtedy tego nie
przeżyje! Chciało mu się skakać z radości gdy ujrzał Kaza w bramie, ale też
chciał zawrócić gdy ujrzał Sumio, gościu bezczelnie przylazł do jego szkoły i
do tego w mundurku! Co to ma znaczyć do cholery?! Atasuke warknął pod nosem i
przyspieszył, gdy znalazł się przed chłopakami to miał wrażenie, że zaraz coś
rozwali:
- Co ty tu..?! Wypierdalaj!
- O co się gorączkujesz? Do szkoły przyszedłem na lekcje.
- Jakie kurwa lekcje?! Szpiegować mnie przyszedłeś! Kazali
ci sprawdzić czy zwierzaczek pokornie się słucha, co?
- Haha, fajnie to ująłeś, od dziś będziesz moim
zwierzaczkiem, wracając do tematu, ty jesteś taki głupi czy tylko udajesz?
Oczy tego gościa były przerażające, mogłoby się wydawać, że
chce kogoś zniewolić samym spojrzeniem.
- Udaję? Ja niczego nie udaję i zwalaj stąd pókim dobry.
- At… Co ty bredzisz?- Kaz zrobił głupią minę.- Przecież on
chodzi z nami do szkoły od dwóch lat… I do tego do naszej klasy… Serio go nie
widziałeś?!
- C-co? On ze mną… Z nami w klasie? Od dwóch lat?! Boże
łapcie mnie bo mdleję.- zachybotał się bo naprawdę zakręciło mu się w głowie,
to było nie do przyjęcia! Ten… On… Jak to możliwe?
- Zwierzaczku, nie umieraj.- niebieskooki zaśmiał się
chytrze.- Ja idę do klasy, zaraz będzie dzwonek.- spojrzał na zegarek w
telefonie.
W sumie trzeba było iść na lekcje, pierwsza matematyka… A ta
ruda wiedźma jest mściwa jak się ktoś spóźnia…
Głupi Shinigami!
Głupi, głupi, głupi! Jeszcze do tego okazało się, że siedzi tuż za Atasuke!
Pewnie zaraz zacznie sobie robić jakieś żarty, albo coś innego podstępnego.
Każdy dzwonek na przerwę był świętością, a dzwonek na lekcję cierpieniem. Na
przerwach jednak było tylko troszkę lepiej, bo Sumio nie był za nim lecz obok
niego (zawsze łatwiej jest przywalić), ten szczylek za nimi cały czas łaził,
jednak At starał się to ignorować, wręcz, ze stoickim spokojem wszedł do klasy
po dzwonku, całe szczęście, że to była już ostatnia lekcja. Pan od geografii
tłumaczył coś po raz setny, a Atasuke siedział zgarbiony w ławce i bazgrał coś
w zeszycie. Nagle drzwi od klasy się otworzyły i do pomieszczenia wparował… O
mój boże… Terion.
- Przybyłem~! Co tam profesorku~!- podszedł do biurka i
zaczął przeglądać papiery nauczyciela, a belfer stał zszokowany.- Oooo Atasuke
dostał czwórkę~!- Różowy złożył sprawdzian w samolocik i rzucił nim.
Sensinoshi wręcz wsuwał się pod ławkę. „O cholera, o
cholera, o cholera!” krzyczał w myślach. Rówieśnicy z jego klasy patrzyli co
chwila na siebie, na nauczyciela i Teriona. W końcu belfer chyba się otrząsnął.
- Co pan tu robi?! Proszę wyjść!
- Ale ja przyszedłem po przyjaciół~!
- Lekcje się jeszcze nie skończyły! Proszę wyjść!
Różowy wywrócił oczami, wojownik myślał, że w końcu wyjdzie
i tak nikt oprócz Kaza i Sumio nie wie, że Terion to JEGO przyjaciel, niestety
Akushi zanim wyszedł to z uśmiechem podszedł do ławki blondyna i oparł się o
nią.
- Atasuuuukeeee~! Gdzie Eri ma lekcje~?
- Idź stąd.- syknął i usłyszał za sobą prychnięcie
Shinigami.
- Jak mi powiesz gdzie jest Eri~!
- Wypierdalaj stąd, bo ci jebne.- szepnął tak by nauczyciel
nie usłyszał.
Różowy uśmiechnął się szeroko i odwrócił, podążył w stronę
drzwi i już miał wyjść gdy stanął jeszcze w drzwiach.
- Będę na was czekał~!- i wyszedł.
Po jego wyjściu wszyscy wybuchli śmiechem i gadali coś o
tym, że Atasuke ma nową miłość i, że nie podejrzewali go o to, że liże się z
różowym pedałem i takie tam.
Chłopak spojrzał wymownie na Kaza co znaczyło „Idę po tego
idiotę, po lekcji spakuj mi książki i daj plecak Eri”, wyjął potem maskę z
plecaka i włożył pod koszulę. Boże… trzeba go było jednak przywiązać do
kaloryfera. Czym prędzej podniósł rękę.
- Mogę iść do pielęgniarki? Nie dobrze mi.
- No cóż Atasuke…- nauczyciel masował sobie skronie.- Idź.
Z impetem wstał i wybiegł z klasy, Różowego spotkał na
korytarzu, rozmawiał sobie z woźnym (z tym co Kaz posądził go o zrobienie
dziury), złapał Akushi’ego za fraki i wywlókł przed szkołę.
- Po co tu przylazłeś?!
- Mówiłem ci że przyjdę po was.- Terion rozmasował sobie
zbolały tyłek, bo wylądował nim na ziemi.
- Ale trzeba było zaczekać na koniec lekcji!
- Ale ja nie chciałem czeeekać~!
- Ehhh, no dobra, chodźmy do domu.
- Ja mam lepszy pomysł~!- podniósł się (raczej podskoczył) i
uwiesił się na Atasuke.- Chodźmy na plaże~! Potrenujemy~!
No cóż, może dzisiaj Akushi się trochę wygłupił, no dobra…
nie może, BARDZO, ale teraz jego pomysł nie był taki zły, nawet był wyśmienity.
Sensinoshi udał, że niechętnie się zgadza i razem poszli w kierunku plaży.
***
Szła powoli
korytarzem, oglądając całe to ponure i zatęchłe miejsce, cały ten barłóg to jej praca, nie mogła uwierzyć w to, że tu jest tak... Zimno i brudno. Nie rozmyślając więcej nad tym (można to nazwać) lochem w którym byli osadzeni, nie skazani jeszcze zwyrodnialcy i weszła do swojego „biura”, które raczej wyglądało jak komnata kata, a nie dowódcy oddziału Łapaczy, usiadła na
krześle przy wielkim dębowym biurku (chyba jedyna ekskluzywna rzecz tutaj) na którym było pełno papierów. Jeden z nich
(w pewnym sensie to nie był papier tylko cała teczka) był o nowym Sensinoshi, z
zaciekawieniem przejrzała jego życiorys i rzuciła teczkę za siebie:
- Kage!
Po jakiś trzech minutach cierpliwego oczekiwania, do
pomieszczenia wszedł dosyć wysoki chłopak o średniej długości czarnych włosach.
- Tak?
- Przejdźmy się do świata żywych, chcę coś zobaczyć, a
wiesz, że lubię na takie spacery chodzić z tobą, cała reszta to… No cóż… Są
nieogarnięci.
- Więc chodźmy.- chłopak obrócił się na pięcie i wyszedł.
Dziewczyna wstała z krzesła i odpięła ze swojego paska
klucz:
- Dzisiaj mi nie będziesz potrzebny.- schowała go do
szuflady i wyszła.
Poszła do pokoju (o dziwo ładniejszego niż jej komnata) w
którym znajdywały się drzwi do świata żywych. Kage otworzył je swoim kluczem i
znaleźli się na dachu jakiegoś domku. Mięli widok na morze i plaże, jednak nie
to interesowało dziewczynę. Ją interesował pewien osobnik który teraz stał z
Terionem na piasku i o czymś rozmawiali.
- Co chciałaś zobaczyć?
- Chciałam ocenić tego gościa, o, witaj Sumio.- spojrzała w
swoją prawą stronę bo właśnie tam pojawił się Shinigami.
- Witaj Yakei, widzę, że też przyszłaś obejrzeć to
widowisko.
Dziewczyna przytaknęła i zaczęła oglądać jak blondyn zmienia
się w Wojownika Śmierci. Potem ostrożnie zwróciła wzrok na obcego Akushiego
który powoli zbliżał się do Teriona i Atasuke.
- Będzie na co popatrzeć.- podsumowała marszcząc czoło.
- Tak, będzie ciekawie.- uśmiechnął się Kage stojący po
lewej stronie Yakei.
***
Atasuke i Terion w końcu dotarli na plażę, gdy się tam
znaleźli, to Różowy zaczął coś gadać, że teraz sobie pójdzie, ale rzeczywiście
poszedł, bo zjawił się ten normalny i poważny Terion. Blondyn zmienił się w
Sensinoshi z uczuciem, że ktoś oprócz przyjaciela go obserwuje, no i miał
rację, zaraz po przemianie pojawił się jakiś Akushi.
- Który to numer?- zapytał At wyciągając katanę.
- Nie lekceważ mnie!- Akushi wręcz pisnął, wyglądał jak… Jak
baba, a był facetem! Gorzej niż Różowy!- Jestem numer 52!
- Ha! Serio? Ja mam inne zadanie…
- Nie pieprz!- Terion warknął.- To będzie dobry trening.
- No dobra… E ty! 52! Szykuj się!
Atasuke ustawił się w bojowej pozie, a Akushi… No cóż on
uniósł się nad ziemie i zaczął rzucać w blondyna jakimiś żyletkami.
--------------------------------------------
Nawet nie wecie jak mnie boli głowa, jakieś choróbsko mnie złapało i nie mam nawet siły podroczyć się z Atasuke XD
Później wytłumaczę wam co to Kanshu, miłego czytania :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz