14. Prawda o ojcu cz. 1



Leżała na łóżku z twarzą w poduszce i płakała, nie wiedziała, że ktoś jest w domu, więc nie starała się ukryć łez. Ten chłopak, Jun, znów ją poniżył przed całą klasą, znów popychał i szturchał, znów zabrał kanapki i pracę domową. Nie chciała jednak nikomu o tym mówić, a zwłaszcza bratu. Atasuke miał teraz inne rzeczy na głowie, o wiele ważniejsze niż koleś znęcający się nad jego siostrą. Dlaczego ona w ogóle była poniżana? Dlaczego ten chłopak się na nią uwziął? Nie wiedziała.
W pewnej chwili Eri usłyszała, że ktoś otworzył drzwi jej pokoju, poderwała się do siadu i wytarła oczy i nos w rękaw (tylko to było pod ręką):
- Sumio… Co ty tu robisz?
Chłopak zamknął cicho za sobą drzwi i uśmiechnął się.
- Co się stało Eri?
- Nic.- uśmiechnęła się sztucznie.- Zwolnili mnie wcześniej z lekcji.
- Dlaczego płakałaś?
- Dostałam jedynkę.- skłamała.- Wiesz jak ja się przejmuję ocenami.
Shinigami podszedł do niej i usiadł obok na łóżku.
- Możesz nie kłamać? Powiedz co się stało.
- Mówię ci, że pałę z matmy dostałam, ta stara jędza się na mnie uwzięła. Ty nie powinieneś być jeszcze w szkole?
- Nie, to znaczy tak, ale przyniosłem tutaj twojego brata.
- Co?! Co mu się stało?!
- Został znokautowany.- uśmiechnął się.- Leży nieprzytomny w swoim pokoju.
Eri aż się poderwała z miejsca i jak strzała wypadła ze swojego pokoju, pognała do Atasuke zobaczyć co z nim. Sumio został w jej pokoju, siedział dalej na łóżku rozmyślając o wszystkim i niczym. Oglądał też pokój, typowy pokój nastoletniej dziewczyny, tylko, że bez plakatów na ścianach. Westchnął ciężko i podniósł się ruszając na dół by pooglądać telewizję.

***

Głowa boli, noga boli i do tego jest ciemno jak w dupie u murzyna. No i jeszcze zimno, jak na Antarktydzie albo gdzieś gdzie równie mocno piździ. Nie czuł wręcz swojego policzka, a tam mu było najzimniej. Do tego jakoś mu niewygodnie było, coś go gniotło w plecy, chciał się więc przekręcić, ale gdy spróbował to od razu zrezygnował. Noga zapiekła jak cholera, a to zimne coś spadło na podłogę.
- I jeszcze się kręci fajfus jeden!
Nie znał tego głosu, ale już go słyszał, czy to nie była ta dziewczyna która najpierw go uratowała, a potem znokautowała?
Ten zimny worek znów znalazł się na jego policzku.
- Zimne…- mruknął i go zrzucił.
- Dam buzi~! To ci lepiej będzie~!
To był Terion, na pewno, Atasuke czym prędzej otworzył oczy i odepchnął twarz Różowego, która niebezpiecznie zbliżała się do jego twarzy. Potem rozejrzał się po pokoju, siedzieli tutaj wszyscy: Eri, Terion, dziewczyna w stroju Shinigami i ten szczylek Sumio.
- Co tu się dzieje? To zebranie jakieś?
- Nie denerwuj się tak zwierzaczku, opiekowaliśmy się tobą.
- Nie~! To ja i Eri się opiekowaliśmy~! Yakei robiła rekonesans w twojej chałupie, a Sumio oglądał telewizję~!
- Właśnie... A propos, ta mała i ty macie tylko po jednym łóżku, będę spać u Sumio.- Kanshu udała nadąsaną.
- Spoko, wbijaj.- Niebieskooki zaśmiał się.
- Halo! Możecie mi wytłumaczyć co tu się dzieje?! I kim ty jesteś?!
- Jestem Jailer Yakei, nie denerwuj się tak, bo zaraz znów w pysk dostaniesz.
- I kim ty niby jesteś?! Kolejny Shinigami?!
- Nie, jestem Kanshu, to jest rasa pilnująca, łapiąca i zabijająca niegrzecznych Akushi i Shinigami. Jestem przywódcą Łapaczy.
- Dlaczego to wszystko się na mnie uwzięło?!- krzyknął i ponownie padł na łóżko, zrezygnowany dalszym życiem. Musi znaleźć jakiś szybki i najmniej bolesny sposób na śmierć. Może zdenerwuje Sumio? Nie, ta gnida by go torturowała, może da się zabić jakiemuś Akushi? Nie… To by był brak honoru, nie chciałby tak zginąć. A może… Tak! Powie matce, że jest Sensinoshi! Szybka i krótka śmierć murowana! Chociaż pewnie będzie głośno i sąsiedzi się poskarżą, ale pogadają, pogadają i pójdą.

*Tymczasem poza umysłem Atasuke*
- Ej co z nim jest.- Yakei szturchnęła go palcem jakby był zgniłym mięsem.
- Myśli.- Eri się zaśmiała.
- Wszystko wiadome~! To dlatego tak długo leżał pod pięćdziesiątym drugim~!
- Jemu po prostu bardzo wolno mózg pracuje.- Sumio wręcz wybuchł śmiechem.
- Wygląda jakby coś mu się zablokowało… No nic.- Yakei wstała i otrzepała się.- Ja idę coś zjeść.
Kanshu powolnym krokiem wyszła z pokoju i zeszła po schodach do kuchni, zajrzała do lodówki i zastanawiała się co zjeść. Serek czy serek, o! A może tak dla odmiany serek?
- Chyba wybiorę serek…- mruknęła i sięgnęła po waniliowego „Danio”.
Wtedy usłyszała, że ktoś otwiera drzwi domu, nie wiedziała kto to, jednak się jakoś tym nie przejęła, nikt o zdrowych zmysłach jej nie zaatakuje. Stanęła opierając się o barierki schodów i patrzyła owej osobie prosto w oczy.
W drzwiach stała zszokowana Mari Doi.
- Yakei?! Co ty tu robisz?! Idź stąd, bo moje dzieci zaraz do domu wrócą!
- Spokojnie Mari, oni są już w domu.
- Co? Ale jak to… Nie mów mi, że…
- Tak. Wiedzą. O wszystkim.
- O ojcu też?!
- Nie, o nim jeszcze nie.
- Po coś tu przylazła!?- kobieta rzuciła w nią kluczykami do samochodu.- Przez was wszystkich mój mąż nie żyje!
- Mam zamiar trenować twojego syna, by on też nie zginął. Wiesz przecież kim on jest.
- Nie, to nie prawda! Domyślałam się czegoś, ale nie byłam pewna!
- Mari pogódź się z tym, Atasuke to Sensinoshi.
Kobieta wybuchła płaczem, tak długo się starała by Shinigami i inne cholerstwa nie miały wstępu do jej domu, przez wiele lat się jej to udawało, ale w końcu poległa. Najpierw zginął jej mąż, nie chciała stracić dzieci.
- Niech mu odbiorą maskę.- otarła łzy.- Nie zgadzam się, on ma żyć!
- Będzie, musisz to zaakceptować, chłopak dobrze sobie radzi, jest bardzo podobny do ojca.
- Wiem.- mimowolnie się uśmiechnęła.- Wrodził się w niego.
- Powiesz mu o nim? Może ja mam to zrobić?
- NIE! Trzymaj dziób na kłódkę! Ja chcę mu to powiedzieć, ale jeszcze nie teraz.
- Dobrze, nic nie powiem. O, i tak dla informacji w twoim domu oprócz mnie, Ata i Eri jest jeszcze Shinigami i Akushi.- uśmiechnęła się lekko.
- Akushi?!
- Spokojnie, oswojony.
- Matko jedyna…- Mari złapała się za głowę i podeszłą do szafki w kuchni.- Muszę sobie zrobić melisy.
Yakei wzruszyła ramionami i poszła na górę, w korytarzu stał Sumio, z poważną miną, chłopak słyszał całą rozmowę. Spojrzał tymi swoimi niebieskimi oczami na Kanshu, wyglądał jakby chciał zawładnąć jej umysłem.
- Co teraz? Gdyby wiedział o ojcu to można by miał większą motywację, a ty obiecałaś trzymać dziób na kłódkę, brawo.- szepnął wściekle.
- JA miałam mu nic nie mówić. Więc ty idź mu powiedz.
Sumio aż się rozpromienił, odwrócił się na pięcie i wparował do pokoju blondyna, Atasuke siedział na łóżku i słuchał bredzenia Teriona o tym, że chce kurę, Eri siedziała na podłodze i czytała jakąś książkę.
- Zwierzaczku, twój ojciec był Shinigami.
- Bardzo śmieszne mendo.- wzrok wojownika wręcz zabijał.
- Nie kłamię.- Sumio miał minę pokerzysty.- Idź i zapytaj się mamusi.
Wtedy Atasuke coś tknęło, zwykle gdy szczylek kłamał to dało się to jakoś mentalnie wyczuć, ale teraz nie czuł nic. Pustka. To była prawda, jego ojciec był Shinigami. Zalała go fala wściekłości, chciało mu się krzyczeć, chciało mu się coś rozwalić, chciało mu się kogoś zabić. Chciał zobaczyć krew. Jego twarz jednak się nie zmieniła, dalej była tak sama, poważna i… Martwa. Bez słowa wyszedł z pokoju i powoli zszedł po schodach. Zobaczył matkę siedzącą przy stole i pijącą jakieś ziółka, ręce jej się trzęsły.
Jemu też.
Ze wściekłości.
Gdy stanął przy schodach to matka podniosła na niego wzrok i uśmiechnęła się lekko.
- Cześć At. Ty nie w szkole? Co ci się w nogę stało?
- Nie pieprz i zamknij się wreszcie.
- Atasuke! Jak ty się do mnie odzywasz!?
- Dlaczego mi nie powiedziałaś!?- ścisnął barierkę, a ta pękła.
- Ale czego?
- Że tata był Shinigami! Nie udawaj głupiej!
- At!- kobieta podniosła się.- Wszystko ci wyjaśnię, ale mnie wysłuchaj.
- Pierdol się.
Chłopak nie miał najmniejszego zamiaru jej słuchać, wiedział, że jak poprzebywa z nią jeszcze jakiś czas, to coś się stanie, a nie chciał zrobić matce krzywdy. Nie zważając na ból nogi i na kobietę która próbowała się chaotycznie wytłumaczyć. Podszedł do plecaka, który leżał przy drzwiach (Eri go tam rzuciła razem ze swoim plecakiem), wyjął z niego maskę i spojrzał na matkę, która zamilkła. Patrzyła się teraz przerażona na niego, widocznie nadal nie mogła uwierzyć, że jej syn to Sensinoshi. Ale tak właśnie było.
Atasuke przyłożył maskę do twarzy i zmienił się w wojownika, miał już to gdzieś jak kobieta się dowie o tym kim jest, pewnie już dawno wiedziała.
Otworzył drzwi.
- Wrócę w nocy.
Wyszedł zatrzaskując za sobą drzwi.
Matka znów wybuchła płaczem.

----------------------------------------------
Rozdział mi się nie podoba :(
Jest pisany z przymusu bo nie miałam weny (dlatego też jest podzielony na części).
Bardzo was przepraszam, wybaczcie mi, ale czasem tak po prostu bywa. 
Postaram się by druga część była lepsza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz