13. Yakei przejmuje dowództwo?

Atasuke był pewny siebie i wręcz przekonany, że wygra z tym czymś co teraz rzuca w niego jakimiś żyletkami. Czasem te żyletki przyspieszały, czasem się zapalały w locie, a czasem nawet tak nagle, zmieniały kierunek. Terion przyglądał się temu wszystkiemu z załamaniem, wojownik zachowywał się jak wielki bohater którym nie jest, nie starał się w walce i obojętnie się ruszał. W końcu Różowy wybuchł złością:
- Nie lekceważ go do cholery!
- To żaden przeciwnik, pokonałem siódmego i szóstą z rady, ten wymoczek jest dla mnie nikim.
- Nie bądź taki głupi! Nie masz jeszcze tak wielkiej mocy by kogoś zbywać!
- Nie pierdol.- chłopak mruknął pod nosem i złapał jedną z żyletek, potem rzucił ją na piach.
Nie myślał już o niej, więc nie zauważył, że owe ostrze znów uniosło się w powietrze i wbiło mu się w nogę, syknął i złapał się za krwawiące miejsce.
- Cholera.
Skupił się na wyjęciu żyletki z nogi, bo ta coraz bardziej wchodziła w jego ciało, ten moment wybrał Akushi, przybliżył się do wojownika i uderzył go kulą energii w brzuch. Terion tylko zakrył sobie oczy by na to nie patrzeć. Atasuke nawet cios nie zabolał, ale ta energia sprawiła, że chłopak cofnął się i potknął o jakiś wystający, dosyć duży kamień. Runął na ziemię jak kłoda. Pięćdziesiąty drugi stanął nad nim i wyjął swoją katanę przykładając mu do gardła.
- To co? Skoro jestem słaby to dlaczego dajesz się zabić?

***

- Co za idiota…- Sumio zakrył sobie oczy bo nie mógł już na to patrzeć. Wiedział, że Atasuke jest nieogarnięty, ale, że aż tak?!
Yakei podśmiewała się patrząc na to wszystko, a Kage… Stał niewzruszony i obojętny na to co się tam właśnie dzieje.
- Od samego początku go lekceważył, więc to było wiadome, że jest skazany na porażkę.- Kanshu zaśmiała się głośniej.- Nie wieże, że to jego syn.
- Też myślałem, że będzie silniejszy.- mruknął Sumio.- Ale z drugiej strony Waru nigdy się nie myli, po coś go jednak wybrał.
- Z kim on w ogóle trenuje?- Yakei spojrzała zaciekawiona na Shinigami.
- Sam, nawet nie wiem jak on pokonał dwóch członków rady.
Kanshu westchnęła głośno i pomasowała sobie skronie, w jej mniemaniu to było nie do przyjęcia, po prostu porażka.
- Trzeba by było mu pomóc, może się jeszcze do czegoś przydać.
                                                                                                      
***

  Tak nie może wyglądać koniec, który to już raz miał zginąć? Leżał na piachu, a nad nim stał dziwny Akushi i przykładał mu ostrze katany do gardła. Czy się bał? Trochę, ale przecież mógł, nie… MUSIAŁ coś zrobić! Wyjąć katanę? A może użyć energii? A może lepiej katany? Chociaż energia byłaby lepsza… Przez tą presję trudno się myśli. Co on w ogóle miał zrobić? A no tak, użyć katany… A nie energii?! Jak widać jego myśli to był wielki mętlik, a na zewnątrz… Wyglądał jak sparaliżowany trup, dobrze, że nie było widać jego twarzy bo pewnie straciłby resztki godności. Maska w pewnym sensie ratowała jego honor, oczywiście tylko w pewnym sensie, bo tak na prawdę Atasuke tonął w oceanie wstydu. Pięćdziesiąty drugi zamachnął się by zakończyć życie przeciwnika, a Sensinoshi odruchowo zamknął oczy. Czekał na podcięcie gardła. Teraz po raz kolejny miała się skończyć jego przygoda zwana życiem, jednak nie poczuł zimnego ostrza rozdzierającego jego krtań, poczuł jak coś z impetem uderzyło w Akushi’ego i ten poleciał parę metrów gdzieś dalej. Chłopak momentalnie otworzył oczy by zobaczyć kto go uratował. Była to dziewczyna, brunetka w stroju Shinigami, jednak na szyi miała pomarańczowe… coś, co nawet ładnie wyglądało. Minę miała poważną, a jej oczy (jedno czerwone, drugie brązowe) przejawiały zażenowanie. Dziewczyna wyprostowała się i warknęła:
- Koniec tej żenady.
Wyjęła swoją katanę z pochwy i ta nagle zmieniła się sznur, gruby sznur zakończony szubienicą. Zakręciła nim parę razy, sznur wyglądał jak śmigło helikoptera i świstał niebezpiecznie. Akushi spojrzał na nią przerażony i rzucił się do ucieczki. Dziewczynie to jednak nie przeszkadzało, sznur rzucił się jak wygłodniały wąż w stronę uciekającego, to było kwestią czasu kiedy go dopadnie, zarzucił się na szyję Akushi’ego i ścisnął. Chłopak zastygł w bezruchu i padł na ziemię. Dziewczyna pociągnęła sznur tak jak ciągnie się psa na smyczy. Sznur wrócił, a na szubienicy wisiała mała laleczka, wyglądająca jak dopiero co złapany Akushi. Wzięła laleczkę i przywiązała do paska, potem zmieniła sznur w katanę i odwróciła się do zszokowanego Atasuke, który nadal leżał na ziemi.
- Jesteś żałosny.- prychnęła.- Do niczego się nie nadajesz!- zamachnęła się i wbiła katanę w piach tuż obok jego twarzy.
Nie miała zamiaru go zabić, chciała coś sprawdzić.
Chłopak zdumiał się jeszcze bardziej, przez co zesztywniał jak trup. Patrzył się na każdy ruch dziewczyny i nawet nie umiał teraz myśleć. Ona podeszła bliżej do niego i z całej siły kopnęła go w twarz. Maska momentalnie pękła, tak jakby była z cienkiego szkła. Ujrzała twarz siedemnastolatka, która była pomieszana ze strachem i zdezorientowaniem, ale ta twarz była tak podobna do niego… Nie, teraz na pewno nie mogła go zabić, co najwyżej skrzywdzić.
- Jesteś idiotą.- schowała miecz do pochwy i zostawiając poniżonego chłopaka, podeszła do Teriona, który cały czas się temu przyglądał odstawiając różne miny.
- Witaj Terionie, słyszałam że zmieniłeś strony.
- Cześć Yakei, dobrze słyszałaś, ale po tym co teraz zobaczyłem chyba zaczynam żałować.
Zaraz obok Kanshu pojawił się dwie następne postacie, jedną był Sumio, a drugą Kage. Bóg śmierci spojrzał na Atasuke i prychnął.
- Mój zwierzaczek poniósł klęskę. Co za szkoda..
Sensinoshi w pewnym sensie się ocknął, tak nie mogło być, nikt nie będzie go poniżać, chociaż… Dopiero co, sam to zrobił, ale musi jakoś odzyskać godność! Zerwał się na równe nogi i podszedł powoli do rozmawiającej gromadki, ujrzał jak Kage na niego zerknął, ale czarnowłosy mężczyzna nawet nie zareagował. Sensinoshi zamachnął się by uderzyć dziewczynę od tyłu. Ta jednak zniknęła, więc pięść chłopaka zatrzymała się w powietrzu, a na jego oczy znów stały się zszokowane. Że też zapomniał o tej głupiej umiejętności…
Yakei pojawiła się za nim i kopnęła go w plecy. Wolała walczyć wręcz niż kataną.
- Sądzisz że mnie zaskoczysz?
At poleciał do przodu jednak nie stracił równowagi.
- Nikt nie będzie ze mnie drwić!- chłopak wrzasnął.
Dziewczyna wywróciła oczami, pojawiła się przed nim i przyłożyła mu prawym sierpowym.
- Zamknij się już.
Atasuke poczuł ból, przeraźliwy ból nie tylko w nodze która nadal mu krwawiła, ale też na twarzy. Zakręciło mu się w głowie i runął na ziemię. Potem była tylko ciemność.

***

- Zabiłaś mi przyjaciela.- mruknął Różowy.
- Nie zabiła. Znokautowała.- Sumio parsknął.
- To co teraz robimy?- Terion westchnął i rozłożył ręce.- Miałem go trenować, ale mi przerwaliście…
Kanshu nie wytrzymała, złapała się za brzuch i wybuchła śmiechem:
- Ty go miałeś trenować?! Serio?! Hahaha! O matko!- otarła sobie łezkę i spojrzała na czarnowłosego mężczyznę.- Kage bierz tego gościa i wracaj do naszego lochu.- odpiła laleczkę z paska i rzuciła mu.
- Dobrze.- ruszył powolnym krokiem w stronę miasteczka.
Yakei spojrzała na Sumio:
- Bierz go na plery i idziemy do jego domu.
- Dlaczego ja?! Tutaj też jest Terion!
- Bo mi się tak podoba.- podeszła do miejsca gdzie leżała rozbita maska i wzięła jeden kawałek.- Pospiesz się.
Shinigami wziął nieprzytomnego Atasuke na plecy i ruszył w stronę jego domu mamrocząc pod nosem wiązankę przekleństw. Różowy i Yakei ruszyli za nim.

***

- To jego dom?- Yakei wskazała dom Atasuke.
- Ta.
- Gdzie ty śpisz?
- W szafie, albo na krześle, zależy.
Sumio w tym czasie wdrapał się na ganek i kopnął wejściowe drzwi, by te się otworzyły, potem zaczął powoli wchodzić po schodach by położyć chłopaka na jego łóżku.
Akushi i Kanshu też weszli do domu, cicho zamykając drzwi, Różowy podszedł do lodówki i wyjął lód z zamrażalki, potem zabrał się za przeszukiwaniu szafek w celu szukania apteczki. Dziewczyna w ty czasie oglądała dom, wzięła do ręki zdjęcie które stało na stoliku. Na fotografii była cała rodzina Atasuke, włącznie z ojcem. Odstawiła zdjęcie na miejsce i spojrzała na zirytowanego Różowego.
- On ma siostrę, prawda?
- Ta, jest jeszcze matka i Kaz który jest jak członek rodziny.- zamknął z trzaskiem szafkę.- Cholera! Tu nie ma żadnej apteczki! Mógłbym cię prosić byś wzięła lód i poszła przyłożyć mu do policzka? Tak go jebłaś, że mu strasznie spuchł.
- Nie moja wina, że mnie wkurzył…- wzięła lód i podreptała na górę.
Jakimś cudem od razu trafiła do pokoju blondyna, leżał na łóżku, a obok niego siedział Sumio oglądając ranę na nodze.
- Nieźle mu się to wżarło…- pomyślał na głos i wyprostował się.
Dziewczyna przyłożyła Atasuke torebkę z lodem do policzka i stała tak trzymając to. Już miała coś zacząć gadać, gdy przyszedł Terion z jakimiś rzeczami, rzucił to wszystko na biurko i kazał ruchem dłoni przesunąć się Shinigami.
- Ten palant nie ma apteczki, ale musze go jakoś opatrzyć… Bo niestety tylko drugi Terionek ma możliwość leczenia i nie zawsze umie jej użyć…
- Mówisz do nas?- zainteresowała się Yakei.
- Nie, do siebie.- wziął pęsetę i rozdarł nogawkę chłopaka tam gdzie była rana.
Yakei zdrętwiała ręka więc ułożyła głowę Atasuke tak by worek się trzymał, potem usiadła na podłodze. Sumio usiadł sobie na krześle.
- Co planujesz Yakei?
- Trenować go, może uda się zrobić z niego kogoś silnego..
- Zamierzasz z nim mieszkać?
Przytaknęła i na jej twarzy pojawił się ledwo zauważalny uśmiech, jakby sobie coś przypomniała.
- Nie mam innego wyjścia… Zapomniałam klucza.
- Możesz spać ze mną w szafie~.- Akushi uśmiechnął się włączył do rozmowy.
Sumio spojrzał w jego stronę z lekkim przerażeniem… O nie… Normalny Trion odszedł i jest ten idiota… Co teraz?
- O~! Atasuke~! Coś mu tu wycieka~!
Shinigami wstał i obejrzał rannego, z nogi leciała mu krew, ale żyletka była już wyjęta, pytanie czy to trzeba zaszyć, bo jeśli tak to potrzebują doktorka. Złapał Różowego za ramiona i potrzasnął nim.
- Niech tu przyjdzie doktorek!
- Nie lubisz mnie~?
- Tera nam jest potrzebny ten drugi! Zamieniajcie się!
Terion posmutniał i zamknął oczy, gdy je otworzył, był bardzo poważny.
- Dzięki, nie umiałem go powstrzymać.- wyswobodził się i powrócił do opatrywania Ata.
- Ale cyrk.- mruknęła Yakei i zaczęła grzebać w szafkach.
Nagle było słychać jak ktoś na dole otwiera drzwi, rzuca coś na podłogę i wbiega po schodach na górę, potem był płacz i głośny trzask drzwi.
- Kto to?- Kanshu przerwała oględziny.
- To Eri… Pójdę do niej.- Sumio spiął się i ruszył do drzwi, by iść do dziewczyny, która płakała w swoim pokoju.
- I nie będę spała z tobą w szafie.- Yakei wróciła do rozmowy.- Ulokuję się może w pokoju tej małej.
-Aha…- mruknął.- Powiesz mu o jego ojcu? Bo ja jakoś nie wiedziałem jak…
- Zastanowię się. Kiedy on się obudzi?
Terion wzruszył ramionami i wytarł zakrwawione ręce o ręcznik. Właśnie skończył „operację”.
- Nie wiem.- zebrał wszystkie swoje przyrządy i poszedł z nimi do łazienki.
Yakei została sam na sam w pokoju z nieprzytomnym Atasuke. Stanęła nad nim i spojrzała na jego zamknięte oczy.
- Przygotuj się.- mruknęła i poszła usiąść na krześle po czym zaczęła wpatrywać się w widok za oknem.

-------------------------------
Zacnie prawda? Ostatnio jakieś takie długie wychodzą... Ale to fajnie XD
A więc zemściłam się na Atasuke :)
Chciałam wam oznajmić, chociaż już pewnie wiecie, że mam współtwórcę, jest to Karyū ta osoba to moja przyjaciółka i ona zajmuje się rysunkami i mangą, przy pisaniu zostaję ja.
Mam przeczucia, że mój tata wbiję na tą stronę... Troszkę się tego obawiam bo jak wiecie jest tu troszkę dużo bluzgów XD
Co on sobie o mnie pomyśli? O_O (Że cię źle wychował. dop. Sumio) (Teraz ty zaczynasz Sumio? dop. Samui)

2 komentarze:

  1. Jak masz się zamiar mścić na Sumio to poczekaj chociaż do jakiegoś silniejszego przeciwnika. I odciągnij od nich Yakei, bo wątpię żeby stała i się patrzyła jak Sumio dostaje w dupę (A może jednak....)

    OdpowiedzUsuń